Weekend
przełomu września i października rozpieścił nas piękną pogodą. Postanowiłam wyskoczyć
na szybki spacer po górach i wszystko szło zgodnie z planem do momentu
dodarcia do Wałbrzycha...
Wycieczkę
rozpoczęliśmy w Boguszowie-Gorcach, idąc zielonym szlakiem na Chełmiec.
Jest to góra zaliczana do Korony Gór Polski, ale trzeba zaznaczyć, że
nie jest najwyższym szczytem Gór Wałbrzyskich. Dlaczego w takim razie
znajduje się w wykazie szczytów zaliczanych do korony?
Punkt
pomiarowy Chełmca znajdował się na wieży widokowej i dlatego udało mu
się "prześcignąć" Borową, która dziś oficjalnie uznawana jest za najwyższe
wzniesienie Gór Wałbrzyskich. Rzeczywista wysokość Chełmca, jak się po
latach okazało, liczy 851 metrów n.p.m., co daje Borowej (854 m n.p.m.)
aż trzy metry przewagi. Przez długi czas to jednak Chełmiec uznawany był
za wyższą górę, trafił do korony i tak już zostało.
Na
szczycie znajduje się wieża, która wprowadziła tak wiele zamieszania do
pomiarów. Została zbudowana już w 1888 roku i swoim kształtem
przypomina basztę. Obok znajduje się zbudowany po II wojnie światowej
budynek Radio-telewizyjnego Ośrodka Nadawczego. Obie konstrukcje są
zresztą dość mocno okablowane i "oantenowane" - na szczyt wieży wschodzi
się po stromych schodach oraz drabinie i całość nie przypomina typowej
wieży turystycznej. Jako ciekawostkę warto
także dodać, że na Chełmcu znajdowały się nadajniki zagłuszające Radio
Wolna Europa.
Ze
szczytu postanowiliśmy (a raczej ja postanowiłam - przepraszam :-))
zejść wyjątkowo stromym niebieskim szlakiem w kierunku Szczawna-Zdroju.
Ścieżka wiedzie ostro w dół przez piękny, zwłaszcza w tej jesiennej
aurze, las i następnie wiedzie kawałek przez miasto aż do Parku
Zdrojowego. Po drodze mijaliśmy ciekawy stary budynek z poniemieckimi
napisami, najprawdopodobniej jest to dawna gospoda Richarda Meyersa w Konradowie (Conradsthal).
Szczawno-Zdrój
już od średniowiecza słynie jako miejscowość uzdrowiskowa i o każdej
porze roku można tu spotkać kuracjuszy. Można stąd łatwo dojść do
Wałbrzycha niebieskim szlakiem przez niewysoką Górę Parkową. W pierwszej
połowie XIX wieku na jej szczycie wybudowano drewniany pawilon, wieżę
widokową, restaurację i muzeum, a nieopodal znajdowały się także
skocznia narciarska i strzelnica. W jednym z budynków znajdował się
nawet system camera obscura. Obiekty zostały mocno wyeksploatowane i znikały z powierzchni ziemi w okresie od lat 50. do końca lat 90. XX wieku. Obecnie
praktycznie nic po nich nie zostało, a archiwalne zdjęcia można zobaczyć
między innymi TUTAJ.
Z
Góry Parkowej zeszliśmy do stacji kolejowej Wałbrzych Miasto i tu się
miała zakończyć nasza wycieczka, ale wtedy byłoby zbyt łatwo. Dotarliśmy
na dworzec o 15:20 ze świadomością, że właśnie uciekł nam pociąg EIC do
Warszawy przez Wrocław, ale nic to, pojedziemy o 16:24 Kolejami
Dolnośląskimi. Ha ha ha, nie. EIC ma 85 minut opóźnienia, KD mają
33 minuty opóźnienia, a obsługa w kasie wygrała konkurs na najlepsze
odwzorowanie standardów PRL. Sytuacja kosztowo-kasowa skłoniła nas do
tego, aby poczekać te 1,5 godziny na pociąg z 16:24, który przyjedzie
koło 17:00 i pójść w tym czasie coś zjeść.
Niestety
nie udało się. W okolicy dworca znaleźliśmy tylko jeden zamknięty fast
food, ale za to kilka czynnych monopolowych. Ogólnie po krótkim spacerze
stwierdziliśmy, że jednak dworzec z niemiłą obsługą jest
najprzyjemniejszym miejscem w tej okolicy i głodni wróciliśmy oczekiwać
na nasz pociąg. Spóźniony EIC przejechał, czekamy na KD, które już w
momencie wyjazdu ze Szklarskiej Poręby miały kilkadziesiąt minut
opóźnienia. Znacie ten tekst "opóźnienie pociągu może ulec zmianie"? Nie
lekceważcie go. Skład, na który czekaliśmy przyjechał spóźniony nie 30, a
prawie 50 minut, a ścisk w środku sprawił, że pasażerowie wyglądali jak glonojady.
Zdjęcie: http://www.zoologiczny.expert/
Odpuściliśmy
sobie walkę o ostatnią przestrzeń do stania i poczekaliśmy kolejne 20
minut na następny skład, który miał jechać niecałą godzinę po tym z 16:24 i
miał tylko 15 minut opóźnienia. Oczywiście podczas jazdy wzrosło ono do
30, ale kto by się przejmował takimi szczegółami, kiedy można usiąść.
Łącznie w Wałbrzychu spędziliśmy prawie 2,5 godziny czekając na pociąg,
wycieczka na pół dnia przedłużyła nam się do wieczora, ale przecież
droga jest celem, prawda? Mimo wszystko polecamy zabieranie ze sobą
większej ilości kanapek, jeśli planujecie jechać pociągiem przez Wałbrzych ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz