Dziś będzie o miejscu jakby nie z tej ziemi - kompletnie oderwanym od rzeczywistości. Miejscu, w którym piękno i sztuka boleśnie zderzają się z upadkiem i rozkładem. Pałac ten jest dobrze znany w środowisku, ale mimo tego wciąż szokuje, zaskakuje i fascynuje...
O Bratoszewicach dziś pewnie nikt by nie słyszał, gdyby rodzina Rzewuskich nie wybudowała tam swojej letniej rezydencji. Choć dzieje miejscowości sięgają średniowiecza, a przez ponad dwieście lat mogła się ona szczycić prawami miejskimi, dziś kojarzy się głównie z Targami Rolniczymi "Agrotechnika" oraz Świętem Ziemniaka. I "tym pałacem z fortepianem" oczywiście.
Pałac powstał w latach 1921-22 dla Kazimierza Rzewuskiego, właściciela tych dóbr od 1911 roku. Projekt zawdzięczamy znanemu architektowi z Warszawy - Juliuszowi Nagórskiemu, a prace wykończeniowe trwały jeszcze przez kolejnych pięć lat od zakończenia budowyy. Możemy tylko sobie wyobrazić, z jak wielkim rozmachem urządzono rezydencję, będącą przecież tylko "domkiem letniskowym" Rzewuskich, którzy zamieszkiwali na stałe w stolicy.
Pałac kiedyś i dziś. Zdjęcie archiwalne z fotopolska.eu (1944)
Dziś budynek znajduje się w fatalnym stanie. Już podczas mojej pierwszej wizyty w zeszłym roku, kiedy udało mi się tylko obejść budynek dookoła, widziałam przez szczeliny w oknach zawalone stropy. Teraz, gdy w końcu weszłam do środka, tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że to miejsce może już tylko konać. Przegnite deski, częściowy brak dachu i resztki wyposażenia walające się wszędzie. I ten nieszczęsny, smutny fortepian w patio. Romantyczny symbol upadku całego piękna, jakie tu kiedyś istniało.
Po wojnie zespół pałacowy został upaństwowiony i zaadaptowany na potrzeby szkoły rolniczej. W 1969 roku utworzono tu również internat oraz mieszkania dla pracowników szkoły. Mogę sobie wyobrazić, że wtedy jeszcze tętnił on życiem, spełniał swoje zadanie, choć pewnie nie tak, jak pragnęliby tego pierwotni właściciele. W 1985 roku pałac strawił pożar. Początkowo podjęto się co prawda remontu, ale prace wkrótce zostały wstrzymane. Szkoła z internatem działa w nowym budynku w sąsiedztwie rezydencji do dziś, a sam pałac z roku na rok, z miesiąca na miesiąc zamienia się w coraz większą ruinę.
Czy tak ma brzmieć epilog tej historii? Był umarł i koniec opowieści. W 2013 pałac miał wrócić lub wrócił w ręce spadkobierców Rzewuskich, do dziś jednak trudno jest jednoznacznie określić, kto jest prawowitym właścicielem czy osobą decyzyjną. Na budynku wisi tabliczka z pozwoleniem na budowę z 2013 r. i informacją o inwestorze - tajemniczej Fundacji Pałac Bratoszewice. Ogrodzenie i kłódka to tylko pozorne zabezpieczenie - nikt pałacu nie pilnuje ani nie prowadzi w nim żadnych prac remontowych czy chociaż zabezpieczających. Podobną użyteczność ma wpis do rejestru zabytków. Czy obiekt tak zdewastowany i niszczony przez dekady ma jeszcze szansę na nowe życie? Chciałabym wierzyć, że tak, ale brzmi to jak marzenie ściętej głowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz