wtorek, 3 września 2024

Hala Boracza, Hala Lipowska, Rysianka, Słowianka. Dziewczyny górą!

Chodząc dużo po górach, siłą rzeczy, powtarza się te same szlaki. Wracając, myślę o ludziach, z którymi wcześniej odwiedzałam te miejsca. Z wieloma z nich nie mam już kontaktu. Zabieram ich ze sobą w góry w mojej głowie, ciągnąc za sobą nieraz sporą ekipę. Czasami takim wędrówkom towarzyszy nostalgia, a nawet smutek. Mam jeden sposób, aby rozjaśnić te słabsze momenty. Nadpisuję wspomnienia, chodząc po górach z moją córką.

Mówi się o tej pętli, że jest jedną z najładniejszych w Beskidzie Żywieckim. Z całą pewnością jest jedną z najbardziej popularnych. Mowa oczywiście o szlaku z Żabnicy-Skałki przez Halę Boraczą, Halę Lipowską, Rysiankę i Słowiankę. Można ją oczywiście modyfikować, dodając np.wejście na Romankę albo nawet na Pilsko. Tyle razy przechodziłam tę pętlę, że już nawet nie zliczę. Regularnie wracam na te szlaki w zasadzie od czasów studenckich, czyli odkąd miałam 19-20 lat. Dużo wspomnień mam z tą częścią Beskidu Żywieckiego, dlatego musiałam w końcu zabrać ze sobą Natalię, która w tym roku skończy 5 lat.

Młoda lubi chodzić po górach, chociaż zauważyłam, że w Beskidach często się nudzi. Musi się coś dziać, muszą być kamienie, korzenie, strumyczek, a najlepiej - inne dzieci. Mimo że nie zawsze udaje mi się zapewnić takie atrakcje, to Natalia naprawdę poradziła sobie dzielnie z tą trasą. Lubię te nasze babskie wypady w góry, bo mamy wtedy czas, aby porozmawiać, oderwać się od codzienności, odetchnąć. Fajna dziewczyna z niej rośnie. 

Nie będę się rozpisywać o samym przebiegu szlaku, bo już to robiłam co najmniej dwa razy ;-) Np. TUTAJ. Przeszłyśmy całą pętlę, zaczynając od Hali Boraczej (jagodzianki!), a następnie doszłyśmy do Hali Lipowskiej na nocleg. Załapałyśmy się jeszcze na zachód słońca na Rysiance, a kolejnego dnia ruszyłyśmy ponownie w jej kierunku. Tyle razy tam byłam, a dopiero teraz, po raz pierwszy weszłam poza szlakiem na sam szczyt Rysianki (1322 m n.p.m.). Znajduje się przy nim piękny punkt widokowy - Hala Koziorka, a po drodze całe pola jagód. 


Zeszłyśmy do Żabnicy czerwonym szlakiem, który momentami jest wąski i mocno zarośnięty. Ciekawostką jest, że po drodze znajduje się chyba jedyny w Beskidach poza Babią Górą łańcuch. Moje górskie dziecko tak się tym nakręciło, że potem dumna opowiadała, że ona już umie chodzić po łańcuchach. Poczułam wtedy, że wspólny wypad w Tatry jest tylko kwestią czasu. Przy Słowiance zrobiłyśmy sobie krótki relaks (huśtawka!) i, mocno zmęczone, wróciłyśmy do samochodu.



Dwa dni w górach z dzieckiem to jeden z tych sportów ekstremalnych, które wyjątkowo lubię :-) Nie jest łatwo, nie jest szybko, ale to nie o to chodzi. Ona zawsze może mi towarzyszyć na moich wędrówkach, bo nawet, jak jest nam trudno, to mamy siebie. I zawsze siebie mieć będziemy. 















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz