wtorek, 3 września 2024

Rycerzowa, Przegibek, Bendoszka Wielka. Beskidzka pętla z deszczem w tle

Robię sobie czasem wagary od rodziny i wyruszam na szlak sama. Mogę wtedy iść swoim tempem, wyciszyć się i zostać sama ze swoimi myślami. W takim solowym stylu wyruszyłam na dawno nieodwiedzane szlaki Beskidu Żywieckiego: do bacówki na Rycerzowej, na Przegibek i Bendoszkę Wielką. Serdecznie polecam tę widokową pętlę mierzącą ponad 17 kilometrów.

Miałam pecha tego lata - co się wybierałam w góry, to pogoda robiła się deszczowa. Początkowo planowałam trasę przez Wielką Raczę i Przegibek, ale patrząc na prognozę i sytuację za oknem samochodu, postanowiłam wybrać nieco krótszą pętlę. Zaczęłam w Rycerkach przy skrzyżowaniu szlaku zielonego i niebieskiego. Podążyłam tym drugim i już po kilometrze postanowiłam, że zawracam. Rozpętała się burza (o 10:00 rano!), a mnie się nie uśmiechało ryzykować wędrówki w takich warunkach. Postanowiłam jednak przeczekać największą nawałnicę i, wbrew prognozom, zaczęło się przejaśniać. To był znak, aby jednak iść dalej.

Gdy dotarłam na Mładą Horę (898 m n.p.m.) deszcz całkowicie ustał i choć jeszcze parę razy tego dnia mnie zmoczył, to obeszło się bez burz. Młada Hora jest uroczym przysiółkiem wsi Soblówka. Na przełęczy znajduje się kilka domów oraz drewniany kościół z połowy XX wieku. Doskonale pamiętam to miejsce z wycieczek sprzed kilkunastu (sic!) lat. Miłe wspomnienia odżyły, a ja mogłam ruszyć dalej. 


Czerwony szlak zaprowadził mnie na Małą Rycerzową (1207 m n.p.m.), która słynie z obłędnych widoków na Pilsko, Babią Górę, a nawet Małą Fatrę. Ile po drodze zjadłam jagód z krzaczka, wiem tylko ja, ale zapewniam, że było ich nieprzyzwoicie dużo. Następnie udałam się na Halę Rycerzową (1147 m n.p.m.) i do bacówki, w której nie mogłam odmówić sobie jagodowych racuchów. 


Po odpoczynku kontynuowałam wędrówkę niebieskim szlakiem. A dlaczego nie czerwonym przez Wielką Rycerzową? Będę szczera - byłam na niej tyle razy, że mi się nie chciało znów na nią wchodzić ;-) a niebieskim szlakiem jeszcze nigdy nie szłam. Był to ciekawy wybór, bowiem na szlaku spotkałam tylko jedną osobę. Ścieżka jest średnio ciekawa - widoków za bardzo nie ma, jest za to dużo zieleni potencjalnie rozsiewającej kleszcze. Interesująco się robi dopiero bliżej Przegibka, bowiem pojawia się bardzo ładna panorama ze schroniskiem i Bendoszką oraz Wielką Raczą w tle. 

W schronisku na Przegibku (1000 m n.p.m.) zrobiłam sobie kolejną przerwę, a następnie wspięłam się na Bendoszkę Wielką (1144 m n.p.m.). Jak byłam tu pierwszy raz, była zima, lekki mróz szczypał w policzki, a przejrzystość powietrza pozwalała ujrzeć nawet odległe szczyty. Teraz, w deszczowy dzień, wrażenia były zupełnie inne, ale nadal uważam, że jest to jeden z najbardziej niedocenianych szczytów Beskidu Żywieckiego. Może to i lepiej, niech zostanie mało oblegany.


Z Bendoszki czekało mnie już tylko ostre zejście niebieskim szlakiem. Cały czas towarzyszyły mi widoki i, co warte odnotowania, ostatnich ludzi spotkałam na Przegibku. Szło się całkiem przyjemnie, choć momentami dość ostro w dół. Pamiętałam ten szlak z zimowej wędrówki sprzed lat.

Ostatnim wartym odnotowania punktem trasy jest baza namiotowa Przysłóp Potócki (882 m n.p.m.). Można tu przybić pieczątkę i napić się kawy bądź herbaty, a także przenocować. Mam słabość do takich baz namiotowych; są one dla mnie taką ostatnią ostoją prymitywnej (w dobrym znaczeniu) turystyki górskiej, która zanika wraz z zamienianiem schronisk w górskie hotele. Nie zrozumcie mnie źle - ja cenię sobie ciepły prysznic i smaczne śniadanie rano, ale uważam, że ceny w schroniskach poszybowały w kosmos mocno na wyrost. Do auta dotarłam nieco zarośniętym szlakiem bazowym, a następnie szlakiem zielonym. 


Przyjemnie było wrócić na stare szlaki Beskidu Żywieckiego, który wyjątkowo lubię. Deszczowe wędrówki też mają swój urok, a ja trzymam się powiedzenia, że nie ma złej pogody, są tylko nieodpowiednie ubrania. Pętla przez Rycerzową, Przegibek i Bendoszkę pozostanie w mojej pamięci na długo. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz