niedziela, 20 kwietnia 2025

Radiostacja gliwicka – śląska Wieża Eiffla

Radiostacja Gliwice zaskakuje już od pierwszej chwili – wśród śląskich zabudowań wznosi się majestatyczna, drewniana wieża antenowa, którą wielu nazywa „cudem inżynierii” i ikoną śląskiej historii. Powstała w 1935 roku, obok trzech budynków stanowiących kompleks radiostacji, początkowo pełniła rolę nadajnika o zwiększonej mocy, aby rozszerzyć sygnał rozgłośni wrocławskiej. Dziś znana jest jako najwyższa drewniana konstrukcja w Europie, w całości wykonana z modrzewiowych belek scalonych tysiącami mosiężnych śrub. To właśnie stąd przez lata emitowano program słyszalny nie tylko po obu stronach ówczesnej granicy, ale też daleko poza Górnym Śląskiem.

Pierwsza stacja radiowa w Gliwicach działała jednak już od 1925 roku, wykorzystując początkowo stalowe wieże do emisji programu na teren Śląska i ziemie polskie. Z czasem technologia przestała odpowiadać rosnącym potrzebom propagandowym władz III Rzeszy, co skłoniło je do postawienia nowej radiostacji – bardziej nowoczesnej i efektownej. Prace nad nią przebiegły błyskawicznie, a do budowy zastosowano drewno modrzewiowe, dzięki czemu wieża nabrała niepowtarzalnego charakteru. Jej nadzwyczajny zasięg, zwłaszcza w porze nocnej, wspomagała pionowa antena zawieszona wewnątrz konstrukcji.

Najbardziej dramatyczny rozdział w dziejach obiektu zapisała prowokacja gliwicka z 31 sierpnia 1939 roku, kiedy to grupa niemieckich dywersantów sfingowała „polski” atak na stację – brutalne wydarzenie, które stało się pretekstem do ataku na Polskę. Ofiarą tej akcji padł m.in. Franciszek Honiok, powstaniec śląski uznawany dziś za symboliczną pierwszą ofiarę II wojny światowej. Choć sama prowokacja zakończyła się technicznym fiaskiem (przerwano sygnał po kilku słowach), niemiecka propaganda nadała jej wystarczający rozgłos, by usprawiedliwić inwazję rozpoczętą już następnego dnia.

Po wojnie Radiostacja Gliwice dalej zmieniała swoje oblicze – krótko służyła jako nadajnik Polskiego Radia Katowice, a następnie przekształcono ją w zagłuszarkę sygnału rozgłośni zagranicznych. Jej modrzewiowa konstrukcja przetrwała jednak do dziś, a w budynkach kompleksu przez pewien czas produkowano nawet urządzenia telekomunikacyjne. Obecnie cały zespół należy do Muzeum w Gliwicach, które zadbało o przywrócenie mu dawnego blasku i stworzenie miejsca pamięci, edukacji oraz spotkań kulturalnych.

Dziś Radiostacja Gliwice to nie tylko zabytek techniki, lecz także ważny punkt na mapie turystyki industrialnej, przyciągający pasjonatów historii i miłośników niecodziennych atrakcji. Spacer wokół majestatycznej wieży stanowi doskonałą okazję, by choć na chwilę przenieść się w czasy, gdy radio stanowiło jedno z najważniejszych źródeł informacji, a wydarzenia z Gliwic wpłynęły na losy całej Europy. Ta bezcenna pamiątka przeszłości przypomina dziś zarówno o dramatycznych kartach historii, jak i o niezwykłej potędze ludzkiej myśli technicznej.

Wilcze Gardło - osada spod znaku swastyki

Wilcze Gardło w Gliwicach wydaje się sennym osiedlem na obrzeżach miasta, jednak jego mroczna przeszłość sprawia, że atmosfera jest tu gęsta od tajemnic i symboliki rodem z III Rzeszy. Pierwotnie nazywane „Wiernym Miasteczkiem” (Glaubenstadt), wybudowane zostało w latach 1937–1941 na potrzeby nazistowskich funkcjonariuszy. Choć dzisiaj życie tutaj nie wyróżnia się niczym szczególnym, to dawne echa ideologii wciąż pobudzają wyobraźnię odwiedzających.

Druga wojna światowa zastała Wilcze Gardło jako prawie autonomiczną osadę, gdzie panował duch dyscypliny i lojalności wobec partii. Twórcy projektu chcieli tu stworzyć wzorcowy model „nordyckiej wioski” z prostą, funkcjonalną zabudową, której architektura miała wyrażać niemiecką siłę i jedność. Zgodnie z wytycznymi hitlerowskiej ideologii, osiedle było planowane jako samowystarczalne i odizolowane, z trudnym dojazdem chronionym punktami z karabinami maszynowymi. Wokół wzniesiono także system bunkrów, a mieszkańców obowiązywał surowy rygor dnia codziennego.

Wiele lat później pojawiły się legendy, że plan ulic Wilczego Gardła przypominał swastykę – wbrew faktom, ponieważ wizja urbanistyczna zakładała raczej koncepcję miasta-ogrodu z centralnym placem i pierścieniami ulic. Podobne pomysły funkcjonowały w tamtym okresie również w innych częściach Niemiec, m.in. na wrocławskim Sępolnie, gdzie rozległe osiedle miało formę orła. W Wilczym Gardle istotne znaczenie przykładano też do symboli runicznych, a niektórzy historycy wskazują na możliwe rytuały, które miały dodatkowo spajać społeczność.

Po wojnie Niemcy opuścili osiedle, a na ich miejsce przybyli m.in. repatrianci z Francji oraz rodziny górników z okolicznych wsi. Stopniowo dostosowywali domy do własnych potrzeb, wymazywali niechciane ślady ideologii, a Wilcze Gardło – choć nadal zachowuje charakter zielonej, spokojnej enklawy – stało się częścią Gliwic. Dziś trudno dostrzec tam grozę dawnych czasów, lecz w architekturze i układzie przestrzennym przetrwał duch minionej epoki, czyniąc Wilcze Gardło jednym z najbardziej fascynujących i zarazem niepokojących miejsc na mapie Śląska.

Obecnie dzielnica przyciąga pasjonatów historii i urbanistyki, którzy odkrywają tu pozostałości nazistowskiej symboliki i szukają odpowiedzi na pytania o wpływ ideologii na codzienne życie dawnych mieszkańców. Wilcze Gardło w Gliwicach stanowi niezwykły przykład, jak architektura może stać się narzędziem polityki i propagandy – a zarazem przypomina, że nawet wśród najciemniejszych rozdziałów historii warto dostrzegać ludzkie losy i próbę odbudowy normalności po bolesnych doświadczeniach.







  


niedziela, 6 kwietnia 2025

Pałac w Rudniku. Dom trzeszczących schodów

Kiedyś był symbolem potęgi i elegancji – dziś już chyba nawet nie walczy o przetrwanie. Pałac w Rudniku (woj. śląskie) mógłby opowiadać historie pełne przepychu, jednak obecny stan obiektu bardziej przypomina dramat z czasów zapomnienia. Jego neobarokowa architektura nie przyciąga już oczu turystów, a klatka schodowa, choć nadal zachwyca swoją majestatycznością, niedługo także może paść ofiarą nieuchronnej degradacji. Co jeszcze kryje w sobie ta zapomniana rezydencja?

Historia tej neobarokowej rezydencji sięga przełomu XVIII i XIX wieku, kiedy to na planie prostokąta wzniesiono piętrowy pałac kryty naczółkowym dachem. Jego front zdobił dwupiętrowy ryzalit z kartuszem herbowym rodziny von Selchow – rodu, który przez dekady odciskał swoje piętno na lokalnym krajobrazie. Ale zanim Selchowowie osiedli się w Rudniku, majątek wielokrotnie przechodził z rąk do rąk – od Przemyślidów, przez dominikanki i szlachtę śląską, po Adlersfeldów i Marwitzów. Każdy z właścicieli zostawiał tu cząstkę siebie – rozbudowywał folwark, uprawiał ziemię, hodował owce merynosy, a w XIX wieku w majątku działała nawet gorzelnia.

Dziś po świetności dawnych dni zostało niewiele – pałac w Rudniku niszczeje z roku na rok. W 2019 roku samoistnie zawalił się jego reprezentacyjny front z ryzalitem. Z dawnego przepychu ostała się jeszcze piękna klatka schodowa – pełna detali, z duszą, ale balansująca na granicy zniszczenia. Wchodząc na każdy kolejny stopień, miałam duszę na ramieniu... Z kolei w zarośniętym, zdziczałym parku można natknąć się na lodownię i studnię – relikty dawnej logistyki majątku ziemskiego. Tu też lepiej patrzeć pod nogi. A na sam koniec zwiedzania zauważyłam na jednej ze ścian pałacu drewniany wykusz (?), który wbrew logice i prawom fizyki jeszcze się nie zawalił.

Pałac w Rudniku to nie tylko zabytek architektoniczny – to świadek historii, od średniowiecznych nadań książąt raciborskich, po losy rodu von Selchow. To opowieść o tym, jak łatwo zapomnieć o miejscach, które budowały tożsamość regionu. Pewne jest jedno – to upaństwowienie pałacu po wojnie i przekazanie go w zarząd PGR-u, a potem zaniedbania prywatnego właściciela, doprowadziły do jego upadku. Jeśli nie zostanie pilnie objęty opieką, już niedługo zawali się doszczętnie. 











Podoba Ci się moja twórczość? 
Będzie mi miło, jak postawisz mi wirtualną kawę, która doda mi energii do działania :-)

Postaw mi kawę na buycoffee.to