poniedziałek, 18 listopada 2024

Warowny kościół Świętej Trójcy w Żórawinie. Perła Manieryzmu w sercu Dolnego Śląska

Żórawina to wieś, w której historia spotyka się z tajemnicą. W jej sercu stoi Kościół Świętej Trójcy - warowna świątynia otoczona wodami, a dawniej także murami obronnymi. To nie tylko architektoniczny cud, ale także miejsce, które przez wieki chroniło mieszkańców przed niebezpieczeństwem - zarówno zewnętrznym, jak i… duchowym. Jaką historię kryją te mury? O tym przekonasz się, zagłębiając się w dzieje tej niezwykłej świątyni.  

Żórawina - wieś w powiecie wrocławskim - istniała już w 1155 roku jako własność biskupstwa wrocławskiego; kolejny właściciel - książę Henryk IV - w 1278 r. przekazał miejscowość mieszczanom jaworskim Heimboldowi von Leuchtendorfowi i jego teściowi. To najprawdopodobniej oni wznieśli kościół otoczony wodami rzeki Żórawki. Kościół Świętej Trójcy - bo o nim mowa - wzmiankowany jest po raz pierwszy w 1335 r. Powstał prawdopodobnie w miejscu drewnianej świątyni, a jego najstarszymi zachowanymi elementami są mury obwodowe nawy, prezbiterium i wieża z II połowy XIV stulecia. Gotycka świątynia posiadała cechy obronne - otoczony był wałami i murami obronnymi z dwiema bramami.

W latach 1600-1608, dzięki inicjatywie mecenasa sztuki Adama Hanniwalda, kościół przeszedł gruntowną rozbudowę na styl manierystyczny i wzbogacił się o nowe, wspaniałe wyposażenie wnętrza. W około 1630 roku wokół świątyni zbudowano fortyfikacje w stylu holenderskim, które zachowały się w doskonałym stanie do dnia dzisiejszego. Świątynię wyróżniają typowe cechy budowli obronnej: grube mury, małe okna, półbastiony. Na jednej ze ścian kościoła zachowały się jedyne na Dolnym Śląsku „kuny” do przykuwania grzeszników odbywających karę pokuty. Obiekt nazywany jest "perłą manieryzmu" i uchodzi za jeden z najcenniejszych tego typu zabytków w Europie.

Kościół Świętej Trójcy w Żórawinie jest prawdziwym świadectwem przemian, jakie zachodziły w architekturze sakralnej i obronnej na Dolnym Śląsku. Jego unikalne cechy sprawiają, że obiekt ten wyróżnia się na tle innych zabytków regionu. Dziś stanowi nie tylko ważny element dziedzictwa kulturowego Żórawiny, ale również cenne świadectwo artystyczne, które zachwyca odwiedzających.

Pałac w Mańczycach - dolnośląski Luwr ze złamaną iglicą

Patrząc na pałac w Mańczycach aż chciałoby się skomentować: "Jaka piękna katastrofa!". Choć na pierwszy rzut oka rezydencja wygląda imponująco, to w istocie jej stan jest katastrofalny: potężna dziura w dachu, zawalone stropy, wybite okna. Gdy parę lat temu został wystawiony na sprzedaż, w ogłoszeniu zagadkowo napisano, że stan wnętrz jest nieznany z powodu braku dostępu. Czy to przez zły stan obiektu, czy z powodu samozwańczego "opiekuna" pałacu szczującego psami? To miejsce jest jedną wielką zagadką.

Pałac powstał w 1711 roku w miejscu XVI-wiecznego dworu, a inicjatorem jego budowy był Karl Christian von Gfun. Przebudowa, której zawdzięczamy obecny wygląd rezydencji, miała miejsce około roku 1887, za panowania rodu von Stosch, właścicieli Mańczyc od lat 30. XIX wieku do początku XX stulecia. Następnie dobra przeszły w ręce rodziny von Rohr, a ich ostatnim przedwojennym zarządcą był Kurt von Rohr. Nad wejściem bez trudu dostrzeżemy herb należący do niego oraz jego żony - Very von Veltheim. Po II wojnie światowej pałacowe wnętrza zaaranżowano na PGR-owskie biura i mieszkania oraz "centrum kultury". Od jednego z mieszkańców dowiedziałam się także, że w pałacu składowano siano i przetrzymywano trzodę chlewną. 

W 1979 roku pojawiły się plany remontu i aranżacji pałacu na hotel. Nigdy do tego nie doszło, ale i tak do 1987 roku z mieszkań wynieśli się dotychczasowi lokatorzy. Degradacja pałacu postępowała. Po zmianie ustroju właścicielem została Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa, od której w 1997 roku pałac odkupiła Pani Bożena Gralak. Inwestorka otoczyła budynek rusztowaniami i rozpoczął się nawet jakiś remont. Niestety prace porzucono, a budynek nadal niszczeje. Od prawie 40 lat...

Gdy odwiedziliśmy Mańczyce w 2018 roku, na "dzień dobry" zostaliśmy poszczuci psami. Okazało się, że zabytku "pilnuje" samozwańczy (?) opiekun, który po krótkiej rozmowie zgodził się, abym zrobiła kilka zdjęć. Nie do końca udało mi się ustalić, kim właściwie był ten mężczyzna, ale deklarował on, że zajmuje się na własną rękę naprawami i dozorowaniem pałacu. Nieruchomość co najmniej od 2019 jest wystawiona na sprzedaż, ostatnio za 3 miliony złotych. Chętnych brak. 

Pałac w Mańczycach to zapomniana perła, która z każdym rokiem coraz bardziej traci swoją dawną świetność. Choć jego historia jest bogata, a mury pełne wspomnień, obecny stan budowli zdaje się przypominać o zaprzepaszczonych szansach na renowację. Dziś pałac stoi na sprzedaż, a jego przyszłość jest niepewna. Pozostaje pytanie, czy ktoś w końcu podejmie się wyzwania, by przywrócić to miejsce do życia, czy może stanie się ono tylko kolejnym śladem po dawnej chwałę, który zniknie w zapomnieniu.



niedziela, 17 listopada 2024

Miechowice Oławskie i ich zapomniane epitafia

Miechowice Oławskie kryją w sobie historię pełną tajemnic, zmian właścicieli i architektonicznych transformacji. Na przestrzeni wieków przez ten malowniczy zakątek Dolnego Śląska przewinęły się szlacheckie rody, których ślady wciąż można tu odnaleźć. W XVI wieku Miechowice trafiły w ręce rodziny von Pannwitzów, którzy wznieśli tu okazały dwór, będący świadkiem burzliwych dziejów regionu. Jednak to nie tylko pałac przyciąga uwagę – w tej historii pojawiają się również zagadkowe legendy o tajemniczych podziemiach i zapomniane epitafia.

Niewielka miejscowość o średniowiecznym rodowodzie - Miechowice Oławskie - w XVI wieku znalazła się w rękach szlacheckiego rodu von Pannwitzów. Zbudowali oni okazały renesansowy dwóch, który pierwotnie najprawdopodobniej otoczony był fosą. Na przestrzeni wieków budynek zmieniał zarówno swoją formę - między innymi dobudowano piętro i nadano mu cechy barokowe - jak i właścicieli. Po Pannwitzach dwór należał do von Killitzów, w XVIII wieku von Tschirschkych, a na początku XIX stulecia - państwa von Vatterych. 

Do 1937 roku właścicielem był Narciss von Woyrsch i jego spadkobiercy, a ostatnim przedwojennym panem Miechowic był von Heyne. Po II wojnie światowej w budynku zamieszkały dwie rodziny, a później obiekt przejęła spółdzielnia rolnicza. Według miejscowej legendy dwór połączony był podziemnym korytarzem z kryptą pobliskiego kościoła. Przejście mało zostać zasypane pod koniec II wojny światowej. Obecnie pałacyk znajduje się w prywatnych rękach i jest prowadzony jego remont. Dzięki tablicy informacyjnej mogłam poznać historię majątku, którą się z Wami dzielę. 

Wspomniany kościół ewangelicki zbudowano już w XV wieku, a w XIX stuleciu przebudowano go w stylu neogotyckim - powstała wówczas nowa wieża z hełmem i nowy korpus nawowy. Po 1945 świątynia nie była użytkowana. Choć dziś znajduje się w ruinie, to wewnątrz przetrwały epitafia z XVI i XVII w. upamiętniające Hansa von Pannwitz z żoną Barbarą, Ferdinanda Kaspara i Mariannę oraz Leonhardta von Tschirsky'ego (1721). Nie są znane dalsze plany dotyczące kościoła - wiadomo jedynie, że w 2000 roku fragmenty fresków zabezpieczył Wojewódzki Konserwator Zabytków.

Choć pałac i kościół są w różnym stanie, ich zniszczona forma wciąż kryje w sobie fragmenty przeszłości, które nie zostały całkowicie zapomniane. Mimo że czas zrobił swoje, a budowle zmieniły właścicieli, to lokalne legendy i historyczne ślady pozostają nieocenionym świadectwem bogatej przeszłości tego miejsca. 






sobota, 16 listopada 2024

Oleśnica Mała. Pałac joannitów i krypta pełna sarkofagów

Czy wiesz, że jeden z największych pałaców na Dolnym Śląsku znajduje się niecałe 40 kilometrów od Wrocławia? Oleśnica Mała to miejsce, gdzie historia, architektura i natura łączą się w unikalny sposób. To właśnie tutaj joannici wznieśli majestatyczny pałac, będący świadkiem minionych epok, zachwycający swoją architekturą i otaczającym go parkiem. Przenieś się w czasie, aby poczuć ducha minionych wieków i zobaczyć, jak historia Dolnego Śląska splata się z pięknem natury.

W Oleśnicy Małej już w I połowie XIII stulecia istniał pałac myśliwski Henryka Brodatego, a następnie komandoria zakonu templariuszy. Po kasacji zakonu majątek na niemal pięć wieków przejęli joannici  (1312-1810), a po sekularyzacji ich dóbr właścicielem Oleśnicy Małej stało się państwo pruskie. Zaledwie cztery lata później król Fryderyk Wilhelm III podarował majątek feldmarszałkowi Johannowi Davidowi Ludwigowi hrabiemu Yorck von Wartenburg jako podziękowanie za udział w wojnie z Napoleonem. Dobra należały do jego potomków aż do 1945 roku, a od 1955 roku pałac jest siedzibą Zakładu Doświadczalnego Hodowli i Aklimatyzacji Roślin.


Sercem majątku jest pałac, który na przestrzeni wieków ulegał licznym przebudowom. Po wielkim pożarze w 1706 roku powstała budowla, którą podziwiać możemy do dziś. Inicjatorem budowy był joannicki komtur von Dittrichstein, a prace zakończono w 1711 roku. Kolejne przebudowy przeprowadzili już Wartenbergowie w latach 1815-20 i 1904-05. Na początku XX wieku powstała tzw. wieża Zofii, w której mieści się główne wejście oraz oranżeria zajmująca całą długość kościoła. Warto także zwrócić uwagę na herby Wartenbergów od strony dziedzińca, a także zobaczyć kamienne płyty średniowiecznego stołu sędziowskiego, nagrobek ulubionego konia feldmarszałka Siwka z Möckern i pomnik poległych podczas I wojny. Niestety nie udało nam się zwiedzić wnętrz pałacu.

Pałac otacza zabytkowy park o powierzchni 20 ha założony na początku XIX wieku. W jego północnej części znajduje się okrągły staw oraz aleja lipowa. Północno-wschodnia część parku to teren krajobrazowy, w którym rośnie kilka starych dębów. Wśród zieleni wzniesiono w 1830 roku ośmioboczne mauzoleum, w którym pochowano, między innymi, feldmarszałka Johanna Dawida Ludwiga hrabiego Yorck von Wartenberg, jego małżonkę Johannę (z domu Seidel) oraz ich syna Heinricha i córkę Berthę. Projekt budowli przygotował Carl Ferdinand Langhans, a prace wykonał radca budowlany Julius Schultze. Zaglądając przez okienko, dostrzeżemy zachowane sarkofagi. 


Oleśnica Mała to miejsce, które łączy w sobie bogatą historię, architektoniczne skarby i niepowtarzalny urok przyrody. Pałac i otaczający go park to świadectwa minionych epok, które przetrwały burzliwe dzieje regionu. Choć nie mamy dziś pełnego dostępu do wnętrz pałacu, to sama możliwość spacerowania po jego terenach i podziwiania zarówno architektury, jak i naturalnych krajobrazów, jest niezapomnianym doświadczeniem. 

Opuszczona Osada Czorsztyn. Wille z głębin historii

Opuszczona osada pełna drewnianych willi mogłaby posłużyć jako sceneria horroru. Ich historia także jest przerażająca - raz uratowane przed zagładą, dziś znów obracają się w ruinę. Jak to możliwe, że w zabytkowych willach na brzegu Jeziora Czorsztyńskiego hula wiatr?

Czorsztyn to miejscowość o bogatej historii. Jest położona w malowniczej okolicy nad jeziorem Czorsztyńskim, w pobliżu Pienin i Tatr. Jej losy przez wieki związane były z dziejami zamku, a po jego degradacji Czorsztyn przeżył renesans jako miejscowość letniskowa. W XIX wieku rodzina Drohojowskich zainicjowała budowę domów wypoczynkowych dla letników. Turyści  przyjeżdżali do Czorsztyna, aby odpocząć i nacieszyć się naturą, która była tu na wyciągnięcie ręki.

Dwie wojny światowe zmieniły oblicze Europy, a Polska zyskała nie tylko nowe granice, ale i nowy ustrój. Władze, być może na fali zachwytu nad świeżo oddaną do użytku Zaporą Solińską, wpadły na pomysł budowy zapory w Niedzicy. Choć prace projektowe rozpoczęto już w latach 70. XX wieku, to ich realizacja przeciągnęła się aż do roku 1997. Spiętrzenie wody w Dunajcu spowodowało bezpowrotne zalanie kilku wysiedlonych miejscowości, w tym starego Czorsztyna. Mieszkańcy przenieśli się na wyżej położone tereny, a najcenniejsze zabytkowe budynki rozebrano i zrekonstruowano w nowo utworzonym ośrodku na półwyspie Stylchyn.

Powstała w ten sposób Osada Czorsztyn - połączenie skansenu z kompleksem hotelowo-restauracyjnym. Jednym z najcenniejszych elementów osady są niespotykane nigdzie indziej kamienne piwniczki, wzniesione razem z drewnianymi spichlerzami, które liczą już ponad 100 lat. Uznaje się, że są one unikatowe w skali europejskiej pod kątem wartości historycznych i etnograficznych.

Oprócz zabytkowej części gospodarczej osada pełniła również funkcje turystyczne, oferując noclegi i usługi gastronomiczne. W skład tej strefy weszły m.in. trzy zabytkowe wille, które przed laty były świadkami bogatej historii regionu. Jednym z najstarszych budynków jest willa Leopolda Szperlinga, znana również jako dawny pensjonat „Restauracja Pieniny”, zbudowana w 1847 roku. 

Kolejnym zabytkiem jest willa Teofila Sanoka, która powstała w latach 1924-1925.  Wśród innych obiektów znajdują się także dawne wille i pensjonaty, takie jak Dwór Drohojowskich z 1880 roku, który po wojnie pełnił funkcję banku i sklepu, oraz wille „Basia” i „Zbyszek”, które były popularnymi pensjonatami przed wojną.

Po pięciu latach od otwarcia Osada Czorsztyn została sprzedana przez gminę Czorsztyn i Skarb Państwa prywatnemu inwestorowi. Procedura sprzedaży budziła jednak pewne wątpliwości, w wyniku których doszło w 2010 do procesu sądowego, a nawet prowokacji CBŚ, podczas której aresztowany został wójt Czorsztyna. Najbardziej w całej tej sytuacji ucierpiały zabytkowe budynki, które po zamknięciu skansenu powoli obracają się w ruinę.

Ostatnim właścicielem terenu był polski oddział słowackiej spółki. Wszystko wskazuje na to, że ogłoszono upadłość przedsiębiorstwa, a osadą dziś zarządza likwidator firmy. Przyszłość zabytkowych willi jest niepewna; pewne natomiast jest, że czas i brak opieki działają na ich niekorzyść. Czorsztyn stracił w ten sposób cenną atrakcję i wkrótce może też stracić ważną część dziedzictwa tych ziem.