Często jeżdżąc po opuszczonych obiektach odnoszę wrażenie, że opowiadają one cały czas jedną i tę samą historię. Państwowy zakład przemysłowy zamknięty w połowie lat 90. po restrukturyzacji. Poniemiecki pałac, który zrujnowano i rozkradziono pod koniec wojny. Dzisiaj także odniosę się do historii już poniekąd znanej z Pstrąża - wybierzemy się bowiem do opuszczonego poradzieckiego szpitala w Legnicy.
Nigdy nie przestanie mnie szokować i zadziwiać fakt, że przez kilkadziesiąt lat w Polsce stacjonowały wojska radzieckie. Stacjonowały to może zbyt mało obrazowe słowo - pamiętajmy przecież, że na naszym terytorium powstawały całe miasteczka wyłączone spod polskiego prawa, a ich istnienie nierzadko trzymano w tajemnicy.
O ile Pstrąże nazywano "Małym Związkiem Radzieckim", tak o Legnicy mówiło się, że jest "Małą Moskwą". W 1945 roku znaczny obszar miasta oraz koszary zostały zajęte przez wojsko Armii Radzieckiej, która stacjonowała tu aż do 1993 roku. Przejęto w większości dobrze zachowane poniemieckie obiekty militarne, "przywłaszczając" sobie obszar stanowiący około 1/3 miasta! Obecnie część budynków po dawnych koszarach została zaadaptowana na inne funkcje (głównie mieszkalne), ale jest jedno miejsce, które do dziś pozostaje otoczone płotem. Szpital w Lasku Złotoryjskim.
Szpital przed II WŚ. Źródło: fotopolska.eu
Szpital powstał przed II wojną światową i był dziełem Niemców. Przez całą wojnę przyjmował rannych żołnierzy nie tylko z okolic Legnicy. Jego ewakuacja nastąpiła prawdopodobnie w styczniu 1945 r., a następnie został przejęty przez Armię Czerwoną, która opuściła go dopiero na początku lat 90. Dziś ogromny obiekt - trzy kondygnacje, 250 metrów długości (!) i łącznie kilkanaście budynków - stoi nieużywany i niszczeje. Kilka prób sprzedania obiektu zakończyło się niepowodzeniem.
Kiedy pierwszy raz dowiedziałam się o istnieniu tego miejsca, nie spodziewałam się, że tak naprawdę jest to małe miasteczko, w którym oprócz ogromnego szpitala znajduje się także basen, kino, garaże, kaplica z kostnicą (!), sklep i parę innych budynków. Pod częścią budowli ciągną się korytarze, którymi można nawet przedostawać się między budynkami. Mimo że obecnie wszystkie obiekty są mocno zdewastowane i nie zachowało się prawie nic z ich wyposażenia, to i tak robi to ogromne wrażenie. A najbardziej piwnice, które zdają się nie mieć końca i nawet nie chcę myśleć, jakbym się poczuła, gdyby nagle zgasło światło latarki.
Zapraszam na spacer...
Na pierwszy ogień idą piwnice pod szpitalem. To nimi dostajemy się do drugiego budynku - kuchni. Są połączone ze sobą tylko poprzez podziemia - robi to klimat.
Były podziemia, to musi być i strych... a na nim schemat działania bulbulatora.
Na pierwszy ogień idą piwnice pod szpitalem. To nimi dostajemy się do drugiego budynku - kuchni. Są połączone ze sobą tylko poprzez podziemia - robi to klimat.
Dach w tym budynku częściowo się zawalił, co tłumaczy wszechobecny mech, a nawet paprocie rosnące na posadzkach.
Z kuchni wracamy do piwnic. Jest to moim zdaniem najciekawsza część całego kompleksu - korytarze zdają się nie mieć końca i można się w nich pogubić.
W wielu miejscach napotykamy ślady świadczące o historii obiektu.
W piwnicach można by spędzić nawet kilka godzin.
W budynku kiedyś działała winda. Dziś pozostał po niej szyb... i kabina rozbita w podziemiach. Odkąd pamiętam, bałam się wind, a takie historie wcale nie pomagają ;-)
Czas wyjść "na powierzchnię". Na pierwszy ogień idzie sala operacyjna.
W jednym z pomieszczeń ktoś nagromadził sporo "artefaktów". Niestety pozostała część wyposażenia szpitala została w ostatnich latach rozszabrowana.
Były podziemia, to musi być i strych... a na nim schemat działania bulbulatora.
Napisy i plakaty propagandowe po rosyjsku robią wrażenie!
Naprzeciwko głównego budynku szpitala i kuchni znajduje się kotłownia i pralnia (?), a w jej podziemiach jedna z dwóch siłowni.
A tuż obok budynek typu "akwarium" - dawny sklep i bufet.
Jednym z najbardziej charakterystycznych obiektów na terenie szpitala jest basen z doskonale zachowaną mozaiką z delfinami.
Z kolei najbardziej upiorny klimat panuje w domu pogrzebowym połączonym z prosektorium (niestety zniknął stół do sekcji) i kostnicą. To nie jest miejsce, w którym chciałabym zatrzymać się na dłużej.
Na sam koniec odwiedzamy miejsce, które kiedyś służyło rozrywce - w końcu nie samymi chorobami i śmiercią człowiek żyje! Kino - tylko wyobraźcie sobie, jakie wspaniałe filmy propagandowe musiały być tu wyświetlane!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz