Ostatnio przeglądając swoje zdjęcia, przypomniałam sobie wypad rowerowy w okolice Środy Śląskiej, o którym wcześniej nie pisałam. A nie pisałam, bo najzwyczajniej w świecie było mi głupio. Wybrałam się na poszukiwania ruin pałacu w Chwalimierzu, dałam się zwieść pozorom i zbyt szybko osiadłam na laurach.
To była piękna, słoneczna niedziela na początku sierpnia. Nieśpiesznie zebrałam się na rower i spontanicznie postanowiłam, że pojadę zobaczyć jakieś ciekawe miejsce. Odpaliłam na Google moją mapę miejsc, które chcę zobaczyć i padło na Środę Śląską oraz pobliski Chwalimierz.
Jeśli chodzi o rower, to raczej nie jestem długodystansowcem - nie ten sprzęt i kondycja nie ta. Wtarabaniłam się z jednośladem do pociągu i wysiadłam w Środzie Śląskiej, a raczej na jej obrzeżach - dworzec i centrum miasteczka dzielą bowiem trzy kilometry. Moim głównym celem było dotarcie do Chwalimierza - pobliskiej wsi, w której znajdują się ruiny neorenesansowego pałacu.
Rower gotowy do jazdy i mury obronne w Środzie Śląskiej
Rezydencja powstała w latach 1884-85 według projektu Karla Schmidta - znanego architekta, którego dziełem jest między innymi wrocławskie ZOO oraz Wzgórze Partyzantów. Pałac miał być dla jego właściciela - Georga von Kramsta - pokazem przepychu i bogactwa; von Kramstowie byli w XIX wieku jedną z najzamożniejszych rodzin fabrykanckich na Śląsku. Oprócz okazałej rezydencji w pobliżu zbudowano też między innymi folwark, stajnie, park oraz mauzoleum.
Tych informacji jednak nie znałam, gdy w upalną niedzielę pedałowałam do Chwalimierza. Do wsi dotarłam bez problemu i niemal od razu trafiłam na przepiękną, choć zrujnowaną, bramę wiodącą do posiadłości. Kilkaset metrów dalej trafiłam na mój "pałac" - niechybnie zamieniony w jakąś żałosną stajnię czy inną graciarnię. Załamałam ręce, łzy napłynęły do oczu - bo jak to tak można piękną rezydencję sprofanować? Nikon poszedł w ruch, zrobiłam całą sesję dokumentującą skandaliczny stan "pałacu" i na pożegnanie pamiątkowy selfik; wsiadłam na rower i zawinęłam się z powrotem do Środy Śląskiej.
Sęk w tym, że tak naprawdę dokładnie udokumentowałam jeden z mniej znaczącym budynków, a sam pałac znajdował się dosłownie parę kroków dalej wśród drzew. O tym niestety dowiedziałam się już w domu, kiedy postanowiłam poczytać o historii tego miejsca.
Tak właśnie się kończą moje spontaniczne wypady. Jak widać warto czasami porządniej odrobić "lekcje" i przygotować się należycie przed wyjazdem. Przynajmniej będę miała pretekst, aby do Chwalimierza wrócić, a zainteresowanych prawdziwym pałacem zapraszam na stronę dolny-slask.org.pl.
P.S. Na terenie mojego niedoszłego pałacu spotkać można takie sympatyczne stworzenia:
P.S. Na terenie mojego niedoszłego pałacu spotkać można takie sympatyczne stworzenia:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz