Fabryka materiałów wybuchowych Forst Scheuno poddana została tak doskonałemu maskowaniu, że nawet dziś ciężko wypatrzeć jej budynki w gęstym lesie. Niemcom tak bardzo zależało o utrzymaniu tego miejsca w tajemnicy, że aż trzy piętra kotłowni ukryto pod ziemią, na powierzchni zostawiając tylko jedną kondygnację. Nawet po latach to miejsce owiane jest tajemniczą aurą...
Kotłownia elektrociepłowni - z zewnątrz i od środka
Pamiętacie opisywaną jakiś czas temu fabrykę materiałów wybuchowych DAG Krzystkowice? Dziś zaprezentuję Wam podobny obiekt znajdujący się w lesie koło wsi Brożek nad Nysą Łużycką, tuż przy obecnej granicy polsko-niemieckiej. Należąca do Deutsche Sprengchemie GmbH fabryka zajmowała obszar kilkuset hektarów (spotkałam informacje, że od 300 do aż 700) i tak naprawdę były to dwa bliźniacze zakłady wybudowane między 1938 a 1941 rokiem. Aby zapewnić komunikację między obiektami wybudowano ponad 70 km dróg betonowych i 38 km torów kolejowych, a także kilka stacji, lokomotywownię i obrotnicę kolejową.
Obrotnica kolejowa, stacja oraz jeszcze raz kotłownia
Istnienie fabryki było utrzymywane w ścisłej tajemnicy - wiele budynków budowano w dół, nawet do 20 metrów pod ziemią, a części wystające ponad grunt wyposażano w grube na 3 metry, betonowe ściany, a następnie obsypywano grubą warstwą gruntu i obsadzano mchem i sosnami. 2400 pracowników zobowiązanych było do zachowania milczenia na temat miejsca pracy, a pracownicy przymusowi zapewne nawet nie wiedzieli, w jakim zakładzie się znajdują. Do dziś maskowanie fabryki robi ogromne wrażenie i wędrując po lesie, nieraz dopiero po chwili zdawaliśmy sobie sprawę, że w gęstwinie kryje się kolejny obiekt. Wiele budynków robiło wrażenie tylko po wejściu do środka, bowiem dopiero po pokonaniu kilku korytarzy okazywało się, że niepozorne miejsce, to tak naprawdę kolos ukryty pod warstwą ziemi.
Obiekty są doskonale maskowane
Produkcja prochu trwała tu niemal do ostatnich dni II wojny światowej. W lutym 1945 roku Niemcy zdołali w pośpiechu zdemontować niewielką część najcenniejszego wyposażenia; 28 lutego fabrykę zajęła Armia Radziecka. Pozostałe instalacje zarekwirowali Rosjanie, a to, co ocalało, stało się własnością Wojska Polskiego. Demontaż trwał do 1960 roku i przez ten czas obszar był strzeżony i niedostępny. Następnie opuszczone budynki wykorzystywane były jako magazyny, piwnice win, palarnie kawy, pieczarkarnie...
Wydział produkcji kwasów
Obiekty fabryki
Obecnie część terenu zaadaptowana została na pole paintballowe i przyciąga miłośników mocnych wrażeń (zwłaszcza zza zachodniej granicy), ale większa część fabryki pozostaje nieużykowana. Oczywiście wstęp do budynków jest wzbroniony, ale na własne ryzyko i przy zachowaniu szczególnej ostrożności... Obszar Forst Scheuno jest ogromny i nie sposób obejrzeć wszystkiego dokładnie w jeden dzień. Nam pobieżne oględziny zajęły dobrych parę godzin, a i tak było nam łatwiej, bo przemieszczaliśmy się autem. To miejsce jest niesamowite i fascynujące, a liczne tajemnice tylko pobudzają wyobraźnię...
Podczas zwiedzania poruszaliśmy się zgodnie z tą mapą znalezioną w internecie - bardzo przydatna rzecz, dlatego się dzielę :)
Obiekty fabryki
Wieża obserwacyjna w pobliżu remizy oraz kolejna stacja kolejowa
Trzeba uważać podczas zwiedzania. Po pierwsze przysypane igliwiem i gałęziami pionowe betonowe szyby do których można wpaść. Niewypałów pewnie na świeżym powietrze jest tam niedużo, ponieważ latem 1982 r. ogromny pożar na tym terenie wyczyścił dużą ich ilość. Pożar był ogromny, do dziś pamiętam czarne od dymu niebo, kiedy będąc dzieckiem spędzałem w okolicy wakacje dziadków. Babcia opowiadała że to miejsce przeklęte, bo wielu miejscowych penetrowała tamte miejsce aby pozyskać korek i ołów którymi pokryte były niektóre sale i nie wracali. Mając 8-10 lat chodziłem tam z nastoletnim wujkiem, aby pozyskać laski prochu dla celów pirotechnicznych. Proch znajdował się się w ziemi, wystarczyło tylko odgarnąć 20 cm ziemi saperką. Punkty gdzie było ich najwięcej pokazywały nam kretowiska. Po prostu krety wykopywały kopczyki udekorowane kolorowymi laskami prochu. Dlaczego to piszę? O ile pamiętam, pod koniec lat 90 dwóch miłośników podziemnych wycieczek wyleciało w powietrze, dlatego że jeden z nich zgasił papierosa na podłodze usianym pyłem prochowym. Więc moi mili, pamiętajcie aby uważać na tym po czym się chodzi i lepiej nie palcie papierosów nawet na zewnątrz
OdpowiedzUsuń