Ach, te Góry Izerskie - można się w nich zakochać. Aż trudno uwierzyć, że dopiero po dwóch latach spędzonych we Wrocławiu pojechałam w Izery. A czego nie widziałam po drodze! Halę, która nie jest halą, tylko łąką; najwyżej położoną kopalnię odkrywkową w Polsce czy najpiękniejszy widok na Karkonosze widziany spoza Karkonoszy. To było intensywne 31 kilometrów na 31 urodziny.
We wschodnią część Gór Izerskich z Wrocławia nie jest trudno się dostać - pociągiem do Szklarskiej Poręby Górnej i tu mamy dwie opcje: od razu wchodzimy czerwonym szlakiem na Wysoki Kamień albo przesiadamy się na tzw. Kolej Izerską i szynobusem mkniemy w kierunku Czech. Podczas tej wycieczki zdecydowałam się na drugą opcję i punkt dziesiąta mogłam startować na szlak ze Szklarskiej Poręby Jakuszyc - najwyżej położonej stacji kolejowej w Polsce (886 m n.p.m.).
Początkowo szło się przyjemnie, praktycznie po płaskim terenie, przez las. Obrałam kierunek na Chatkę Górzystów najpierw zielonym, a potem niebieskim szlakiem. Po drodze można spotkać tabliczki informujące o istnieniu na tym terenie wyrobisk kwarcu w wiekach XIII-XV. O kwarcu jeszcze będzie mowa, jak dojdziemy do Kopalni Stanisław - jak widać tradycje wydobywcze sięgają w Górach Izerskich wiele wieków wstecz.
Po 1,5 h marszu przez las wyłania się przestrzeń - Hala Izerska, która wcale nie jest halą, tylko łąką. Błędne nazewnictwo przyjęło się tak mocno, że ciężko będzie zmienić przyzwyczajenia górołazów. Miejsce to halą z pewnością nie jest, bo hale występują tylko w Tatrach, wypasano na nich owce i znajdują się w piętrze kosodrzewiny. Żaden z tych warunków nie zostaje tu spełniony, więc bez wątpienia mamy do czynienia z łąką. Dodam, że nie byle jaką, bo, choć dziś tego nie widać, przed laty istniała w tym miejscu niemiecka wioska Groß-Iser.
Po dawnym osadnictwie została już tylko Chatka Górzystów mieszcząca się w budynku dawnej szkoły oraz wciąż widoczne fundamenty niektórych budynków. Ślady osadnictwa na Łące Izerskiej sięgają już 1630 roku, ale prawdziwy rozkwit wioski przypadł na okres międzywojenny, kiedy to doprowadzono drogę, a turystyka górska cieszyła się coraz większą popularnością. Powstały aż trzy schroniska (największe - Schihof Gross-Iser - mogło udzielić noclegu aż 45 osobom), znajdowały się tu także między innymi dwie gospody, leśniczówka, dwie szkoły, remiza straży pożarnej i 43 domy mieszkalne. 10 maja 1945 czerwonoarmiści wkroczyli do Groß-Iser, spalili domek myśliwski i zastrzelili gospodarza jednego ze schronisk. Po wojnie nastąpiły wysiedlenia mieszkańców, a teren zajęły Wojska Ochrony Pogranicza. Do 1960 roku opustoszałą osadę zrównano z ziemią.
Po krótkim odpoczynku w Chatce Górzystów (i wpałaszowaniu kultowego naleśnika z jagodami, z którego schronisko słynie), trzeba było ruszać dalej. Przez chwilę zrobiło się groźnie, bo zaczęło mocno grzmieć, ale na szczęście - wbrew prognozom - burza przeszła bokiem. Na żółtym szlaku zaczęło się podejście, ale na szczęście nie trwało ono długo. Po drodze można spotkać taką ciekawą rzeźbę ;-) a kawałek dalej jest się już na czerwonym szlaku.
Kolejny cel - Wysoka Kopa - najwyższy szczyt Gór Izerskich. Na wierzchołek co prawda nie prowadzi znakowany szlak, ale można bez problemu na niego trafić. Z Rozdroża pod Kopą (lub od drugiej strony) trzeba iść cały czas czerwonym szlakiem (rozkoszując się widokami, a jest czym!), a następnie przy wiacie skręcić w wydeptaną ścieżkę. Po około 10 minutach marszu pod górę dochodzi się na szczyt i voila - kolejny wierzchołek do Korony Gór Polski zdobyty.
Kontynuując wędrówkę czerwonym szlakiem w kierunku wschodnim, dochodzi się do kolejnego niezwykle ciekawego miejsca z historią - dawnej Kopalni Kwarcu "Stanisław" - najwyżej położonej kopalni tego typu w Polsce. Jak wspominałam już wcześniej, tradycje wydobywcze w tym rejonie mają bardzo długą historię i Góry Izerskie słyną z wyjątkowo dobrej jakości kryształów. Największy rozwój wydobycia przypadł na początek XIX wieku i wiązał się z doprowadzeniem bocznicy kolejowej; po wojnie, w latach 50. wznowiono wydobycie w miejscu niemieckiej kopalni. Eksploatacja kwarcu, a później dolomitu, skalenia i fyllitu, trwała do 2001 roku, kiedy to zrezygnowano z wydobycia z powodu nieopłacalności (trudne warunki górskie oraz sezonowość). Dziś wokół kopalni można spacerować i jeździć na rowerach, podziwiając ogromną dziurę w ziemi :-)
Ostatnim szczytem zdobytym tego dnia był Wysoki Kamień, z którego roztacza się obłędny widok na Karkonosze. W moim odczuciu jest to jedna z najpiękniejszych panoram Sudetów. Nie ma co się dziwić, że walory Wysokiego Kamienia dostrzeżono dość szybko - już w 1837 roku Schaffgotschowie (tak, ci od Kopic) wybudowali w tym miejscu pierwsze schronisko. W 1947 roku splądrowany w czasie wojny budynek ponownie otwarto dla turystów, ale okazał się być nierentowny i w 1962 r. schronisko zamknięto, a rok później rozebrano. Obecnie, co jest precedensem, właścicielem szczytu jest osoba prywatna, która buduje nowe schronisko. Sezonowo czynny jest bufet.
Z Wysokiego Kamienia skierowałam się już prosto na stację kolejową Szklarska Poręba Górna. Ścieżka wiedzie ostro w dół i sama nie wiem, czy lepiej jest tędy schodzić czy podchodzić. Na tym etapie wędrówki marzyłam już tylko o tym, żeby dotrzeć na pociąg i zamienić ciężkie buty górskie na sandały, które - chyba wiedziona jakąś podświadomością - wyjątkowo wzięłam do plecaka. Na dworcu stuknął mi 31 kilometr wycieczki - taki prezent na niecały miesiąc przed 31 urodzinami. Góry Izerskie polecam z całego serca. Na wycieczki dłuższe i krótsze, jest z czego wybierać, bo szlaków jest mnóstwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz