A może w góry? Dziś zapraszam na wspomnienie trasy zrobionej w ostatnią majówkę. Biorąc pod uwagę, co w tym czasie działo się w Karkonoszach, to w Górach Izerskich można było wręcz odpocząć od tłumów. A widoki były obłędne... chodźcie na Stóg Izerski ...i do Czech!
Stóg Izerski
Pogoda w majówkę 2019 nas nie rozpieściła - było zimno, deszczowo, a ostatniego dnia, kiedy byliśmy w Kamiennej Górze, nawet przelotnie sypał śnieg. Tym bardziej mieliśmy szczęście, że trafił się jeden ładny dzień, który poświęciliśmy na wędrówkę po Górach Izerskich. To była nasza druga wycieczka w to pasmo; za pierwszym razem dreptaliśmy z Jakuszyc do Chatki Górzystów, a następnie czerwonym szlakiem przez Wysoką Kopę i Wysoki Kamień do Szklarskiej Poręby. W tym roku poznaliśmy zachodnią część Izerów, a startowaliśmy ze Świeradowa-Zdroju.
Na Stóg Izerski można wjechać kolejką gondolową albo wejść jednym z kilku szlaków. My wybraliśmy jeszcze inną opcję - jako że nocowaliśmy w chatce położonej dość wysoko (ostatni dom przed lasem - swoją drogą polecamy Chatę przy strumieniu, bardzo przyjemne i klimatyczne miejsce), nie opłacało nam się schodzić do Świeradowa. Ruszyliśmy nieoznakowaną drogą, która przecina niebieski szlak, aby po chwili dołączyć do czerwonego. Dopiero tu spotkaliśmy pierwszych turystów.
Mało uczęszczana nieoznakowana droga
Na podejściu zaczęło robić się bardziej tłoczono, a przy samym schronisku i górnej stacji kolejki były już prawdziwe Krupówki. Niestety taka jest cena wyjazdów w szczycie sezonu i w sumie nie spodziewaliśmy się niczego innego. Jako ciekawostkę w tym miejscu warto dodać, że w tegorocznym Rankingu Schronisk Górskich magazynu „n.p.m.” schronisko na Stogu Izerskim zajęło przedostatnie miejsce. Gorzej oceniony został tylko Luboń Wielki. Po krótkim przystanku, przepłoszeni przez tłumy, kontynuowaliśmy wędrówkę w stronę szczytu Izerskiego Stogu (1108 metrów n.p.m.) oraz Łącznika - im dalej od kolejki, tym ludzi było mniej i robiło się dużo przyjemniej :-)
Dotarliśmy do Łącznika (punkt orientacyjny - napis z niemieckim napisem Sophienweg), to co dalej? Może szybki wypad do Czech, na wieżę widokową na Smrku? Na miniętym chwilę wcześniej Stogu Izerskim też kiedyś stała wieża jeszcze z czasów niemieckich. Służyła turystom do lat 70. XX wieku, kiedy to została zamknięta ze względu na zły stan techniczny. Obecnie na szczycie znajduje się maszt telekomunikacyjny, dlatego osobom spragnionym widoków nie pozostaje nic innego, jak skierować się zielonym i niebieskim szlakiem na czeski Smrk (1124 m n.p.m.).
W pobliżu szczytu stoi 20-metrowa wieża widokowa postawiona w latach 2001-2003 w miejscu poprzedniej, drewnianej konstrukcji z 1892 roku. U jej podnóża znajduje się prosty schron, w którym można odpocząć lub schować się przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi. Wieża ma dwa poziomy, na które wiodą wąskie, kręcone schody. Naprzeciwko budowli zobaczyć można pomnik poświęcony Theodorowi Körnerowi - niemieckiemu poecie, który zdobył Smrk (niem. Tafelfichte) w 1809 roku.
Na tym etapie trzeba było już powoli zacząć myśleć o powrocie. Ponownie idąc szlakami niebieskim i zielonym, znaleźliśmy się na Łączniku. Aby sobie trochę urozmaicić wędrówkę skierowaliśmy się na szlak czerwony nie w stronę Stogu Izerskiego, a Polany Izerskiej. Było tu trochę monotonnego dreptania, bowiem ścieżka biegnie wśród drzew i jest zwyczajnie nudna. Bolące nogi nie pomagały w pokonaniu tych czterech kilometrów, ale w końcu udało się dotrzeć do malowniczej polany. Kiedyś istniały tu schronisko i kawiarnia oraz osada drwali. Dziś na otwartej przestrzeni znajdują się tylko nieliczne budynki leśników.
Aby dostać się do leśnej dróżki, od której zaczęliśmy wędrówkę, musieliśmy skręcić w niebieski szlak i pokonać nim jeszcze około dwóch kilometrów, a następnie przejść kawałek do auta tę samą trasą, co rano. Końcówka wycieczki była już taka trochę na dobitkę, ale po drodze minęliśmy jeszcze jedno ciekawe miejsce - Źródło doktora Adama - najbardziej znanego lekarza z uzdrowiska w Świeradowie. Zasłynął on swoją dobroczynnością i wspieraniem rozwoju kurortu. Cześć jego pamięci postanowiono oddać w 1920 roku, dwa lata po jego śmierci, nadając źródełku jego imię. Obecnie w tym miejscu znajduje się również chatka, w której można nawet przenocować.
Mając już 20 kilometrów w nogach, dotarliśmy w końcu do auta. To była bardzo udana wycieczka, choć monotonny powrót przez las trochę dał nam popalić. Bardzo się cieszyłam, że pogoda dopisała i udało nam się poznać tym razem zachodnią część Gór Izerskich. Mają one spory potencjał nie tylko dla piechurów, bo po drodze spotkaliśmy też sporo osób na rowerach. Bardzo bym chciała tu jeszcze kiedyś wrócić...
Dotarliśmy do Łącznika (punkt orientacyjny - napis z niemieckim napisem Sophienweg), to co dalej? Może szybki wypad do Czech, na wieżę widokową na Smrku? Na miniętym chwilę wcześniej Stogu Izerskim też kiedyś stała wieża jeszcze z czasów niemieckich. Służyła turystom do lat 70. XX wieku, kiedy to została zamknięta ze względu na zły stan techniczny. Obecnie na szczycie znajduje się maszt telekomunikacyjny, dlatego osobom spragnionym widoków nie pozostaje nic innego, jak skierować się zielonym i niebieskim szlakiem na czeski Smrk (1124 m n.p.m.).
Masz telekomunikacyjny na Stogu Izerskim oraz kamień na Łączniku
W pobliżu szczytu stoi 20-metrowa wieża widokowa postawiona w latach 2001-2003 w miejscu poprzedniej, drewnianej konstrukcji z 1892 roku. U jej podnóża znajduje się prosty schron, w którym można odpocząć lub schować się przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi. Wieża ma dwa poziomy, na które wiodą wąskie, kręcone schody. Naprzeciwko budowli zobaczyć można pomnik poświęcony Theodorowi Körnerowi - niemieckiemu poecie, który zdobył Smrk (niem. Tafelfichte) w 1809 roku.
Na tym etapie trzeba było już powoli zacząć myśleć o powrocie. Ponownie idąc szlakami niebieskim i zielonym, znaleźliśmy się na Łączniku. Aby sobie trochę urozmaicić wędrówkę skierowaliśmy się na szlak czerwony nie w stronę Stogu Izerskiego, a Polany Izerskiej. Było tu trochę monotonnego dreptania, bowiem ścieżka biegnie wśród drzew i jest zwyczajnie nudna. Bolące nogi nie pomagały w pokonaniu tych czterech kilometrów, ale w końcu udało się dotrzeć do malowniczej polany. Kiedyś istniały tu schronisko i kawiarnia oraz osada drwali. Dziś na otwartej przestrzeni znajdują się tylko nieliczne budynki leśników.
Aby dostać się do leśnej dróżki, od której zaczęliśmy wędrówkę, musieliśmy skręcić w niebieski szlak i pokonać nim jeszcze około dwóch kilometrów, a następnie przejść kawałek do auta tę samą trasą, co rano. Końcówka wycieczki była już taka trochę na dobitkę, ale po drodze minęliśmy jeszcze jedno ciekawe miejsce - Źródło doktora Adama - najbardziej znanego lekarza z uzdrowiska w Świeradowie. Zasłynął on swoją dobroczynnością i wspieraniem rozwoju kurortu. Cześć jego pamięci postanowiono oddać w 1920 roku, dwa lata po jego śmierci, nadając źródełku jego imię. Obecnie w tym miejscu znajduje się również chatka, w której można nawet przenocować.
Mając już 20 kilometrów w nogach, dotarliśmy w końcu do auta. To była bardzo udana wycieczka, choć monotonny powrót przez las trochę dał nam popalić. Bardzo się cieszyłam, że pogoda dopisała i udało nam się poznać tym razem zachodnią część Gór Izerskich. Mają one spory potencjał nie tylko dla piechurów, bo po drodze spotkaliśmy też sporo osób na rowerach. Bardzo bym chciała tu jeszcze kiedyś wrócić...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz