czwartek, 5 września 2019

Kościół ewangelicki i lapidarium w Miłkowie - czekając na zmiany

Wizytę w tym miejscu zawdzięczam totalnemu przypadkowi i tylko zbieg okoliczności sprawił, że trafiłam na te ruiny. Choć zniszczonych kościołów na Dolnym Śląsku nie brakuje, to ten wyjątkowo mnie urzekł i od razu wiedziałam, że warto się przy nim na chwilę zatrzymać. Po chwili dowiedziałam się, że Miłkowie udało się zachować szacunek do historii Dolnego Śląska, choć z pewnością jest jeszcze wiele do zrobienia...


Jak właściwie dotarłam do Miłkowa? Kojarzyłam to miejsce wcześniej dzięki pałacowi, który został odrestaurowany i obecnie pełni funkcje hotelowe oraz gastronomiczne, ale jakoś nie ciągnęło mnie w to miejsce. Trafiłam tam natomiast dzięki korkom w Karpaczu - po wizycie Kościele Wang wybrałam objazd przez Sosnówkę, aby nie pchać się z powrotem przez zakorkowane centrum (ach, to zwiedzanie w majówkę). Kiedy jadąc przez Miłków, ujrzałam zrujnowany kościół, wiedziałam, że to był dobry zbieg okoliczności :)


Z pewnością nie jest to atrakcja tłumie odwiedzana przez turystów, ale dzięki Stowarzyszeniu Przyjaciół Miłkowa możemy zapoznać się z tablicą informacyjną na temat kościoła. Dowiadujemy się z niej między innymi o tym, jak po wojnie trzydziestoletniej protestanci nie mieli własnej świątyni i musieli odprawiać nabożeństwa w tajemnicy. Dopiero pod panowaniem pruskim w połowie XVIII wieku wydano zgodę na budowę kościoła ewangelickiego, lecz nie obyło się bez trudności. Dom modlitw  postawiono bowiem na terenie podmokłym, a jego stan techniczny szybko ulegał degradacji. Postanowiono więc... przesunąć budynek na drewnianych belkach o około 60 metrów. Budowlę powiększono, a w 1863 roku dobudowano strzelistą wieżę.


Kościół od 1945 roku pozostaje opuszczony, a bliskość katolickiego kościoła pw. św. Jadwigi sprawiła, że nie było sensu adaptować go na potrzeby wyznawców kościoła łacińskiego. W 1980 roku rozebrano dach, co przyczyniło się do jeszcze większej degradacji świątyni. Pojawiają się co jakiś czas pomysły odnowienia budynku, a nawet odrestaurowania kościelnej wieży i uczynienie z niej punktu widokowego. Niestety dotychczas nie doczekały się one realizacji. Zapewne w tym miejscu można by pokusić się o smutną puentę o marnym losie ewangelickich kościołów na Dolnym Śląsku, ale jednak jest coś, co daje iskierkę nadziei.


Wokół kościoła znajduje się cmentarz. Jest to komunalna nekropolia i paradoksalnie to właśnie śmierć tchnęła w to miejsce trochę życia, wszak regularnie przychodzą tu ludzie na groby swoich bliskich. Niemieckie nagrobki, które ocalały trudne powojenne czasy, zostały zgromadzone w formie lapidarium i na szczęście nie skończyły jako płyty chodnikowe (no, przynajmniej ocalała część z nich). Ktoś uczynił tu pierwszy krok do okazania szacunku dawnym mieszkańcom Miłkowa, nie bacząc na historię i uprzedzenia. To już coś. Mimo że całe to miejsce raczej nie napawa optymizmem, to może jednak jest jakaś szansa dla kościoła? Może doczekamy się wieży widokowej z panoramą Karkonoszy?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz