Co się kryje w lesie koło Tarnowskich Gór? Jakie sekrety skrywają jeziorka pośród kniei? Dokąd tupta nocą jeż? Na przynajmniej część tych pytań postaram się dziś znaleźć odpowiedź. Zabiorę Was na wycieczkę, podczas której poszukamy śladów zatopionej kopalni oraz pokażę Wam pałacyk myśliwski Donnersmarcków zwany współcześnie "Gierkówką".
Bibiela jest maleńką miejscowością położoną pośród lasów województwa śląskiego, na północ od Tarnowskich Gór, w okolicy Miasteczka Śląskiego oraz Portu Lotniczego Katowice - Pyrzowice. Ta pozornie nieciekawa okolica skrywa parę tajemniczych miejsc, które postanowiliśmy odwiedzić wczesną wiosną. Lasy w tym rejonie są świetnym miejscem na długi spacer lub wycieczkę rowerową. Zaparkowaliśmy auto na leśnym parkingu i ruszyliśmy na poszukiwania zatopionej kopalni, z której słynie Bibiela.
Jeśli chcielibyście kiedyś trafić w to miejsce, to szukajcie jeziorek. Ale po kolei. W głębi lasu zwanego przez miejscowych Pasiekami znajduje się zatopiona kopalnia rud żelaza i kruszcu. Uruchomiono ją w 1886 roku i w swoim czasie była ona jedną z najwydajniejszych w Europie kopalń rud żelaza. Powstały cztery szyby, kolej wąskotorowa do wywożenia urobku, a wodę z wyrobiska odprowadzały ponad 90-metrowe sztolnie. Kopalnia od początku miała problemy z zalaniami, ale przez 30 lat dawano sobie z tym radę przy wykorzystaniu czterech wydajnych pomp parowych. Tak było do jednego feralnego dnia...
17 stycznia 1917 roku o godzinie 11:00 zauważono w jednej ze sztolni podnoszący się poziom wody. Udało się go wypompować, lecz już o 14:00 górnicy usłyszeli huk i kopalnia błyskawicznie zaczęła się zapełniać wodą. W ciągu dwóch godzin podziemia z wyposażeniem zostały całkowicie zatopione. Na szczęście nie zginął nikt z 700-osobowej załogi - wszystkim górnikom udało się uciec przed żywiołem. W tym samym roku podjęto się próby osuszenia kopalni, sprowadzono nawet do tego celu maszyny parowe z Gliwic. Niestety działania te okazały się nieskuteczne. W okresie międzywojennym wrócił temat ponownego uruchomienia wyrobisk, ale okazało się, że zalewająca kopalnię woda pochodzi z podziemnego jeziora. Nigdy nie udało się wznowić wydobycia.
Choć dziś kopalnia Bibiela jest już tylko wspomnieniem, to warto się wybrać na wycieczkę w jej okolice, aby poszukać pozostałości po zalanym zakładzie. O istnieniu w tym miejscu kopalni przypominają nieliczne zabudowania, niestety doszczętnie zrujnowane. Przyroda szybko odebrała, co jej i po prężnie działającym zakładzie przemysłowym zostały już tylko wspomnienia. Leśny przysiółek jest jednak przyjemnym miejscem na jednodniowe wycieczki, a kolorowe jeziorka przypominają o bogactwie, jakie skrywa się pod ziemią.
Będąc w Bibieli, możecie podjechać w jeszcze jedno ciekawe miejsce. Parokrotnie pisałam już o pałacach Donnersmarcków - śląskich magnatów przemysłowych (między innymi w Świerklańcu, Brynku i Nakle Śląskim). Jeden z ich pałaców, a raczej pałacyków, znajduje się również w Bibieli. Jest to rezydencja znacznie mniejsza i skromniejsza, nadano jej praktyczną formę dworku myśliwskiego. Budynek powstał w 1890 roku i służył Donnersmarckom podczas polowań w okolicznych lasach. W latach 70. XX wieku pałacyk przekazano PRL-owskim notablom i stąd wzięła się jego współczesna nazwa - "Gierkówka". Podobno specjalnie dla I Sekretarza PZPR zbudowano w ogrodzie basen (istnieje do dziś - w ruinie). Następnie znajdował się tam Dom Samotnej Matki, a obecnie obiekt znajduje się w rękach prywatnych i obejrzeć go można jedynie zza ogrodzenia.
Pałac myśliwski Donnersmarcków - "Gierkówka" | Zrujnowany basen
Bezkresne lasy w okolicy Bibieli nie są zbyt znane i z pewnością spodoba Wam się tutaj, jeśli zechcecie zrelaksować się za miastem. Wielkim atutem tego miejsca jest nie tylko przyroda, ale i ciekawa historia ukryta w niepozornej leśnej gęstwinie. Kto wie, może komuś z Was uda się znaleźć jeszcze jakieś inne ślady po zatopionej kopalni?
Donnersmarckowie byli potężnym rodem magnacko-przemysłowym, a ich status podkreślały wspaniałe siedziby w pałacach i zamkach rozsianych po całym Górnym Śląsku. Dotychczas odwiedziliśmy:
Śliczne miejsce. U nas w świętokrzyskim blisko S7 prowadzącej na Skarżysko znajduje się rezerwat Barcza, słynący z turkusowych jeziorek. Nazwa jednego z nich - Baryłka - pochodzi od pseudonimu górnika, który zginął podczas prac wydobywczych kamieniołomie. Nie zdążył on uciec, kiedy to przypadkowo przebito się przez warstwę materiału skalnego, co spowodowało niemalże natychmiastowe wypełnienie się wyrobiska wodą. Podczas wyprawy nurków w to miejsce kilka lat temu znaleziono zatopione narzędzia, czy wózki pozostawione przez górników w trakcie ucieczki.
OdpowiedzUsuńCiekawa historia, poszukam tego miejsca na mapie. Może się przydać, jak się kiedyś wybierzemy w świętokrzyskie. Był taki plan na majówkę w tym roku, ale z wiadomych przyczyn nie wypalił :(
Usuń