"Rzućmy wszystko i jedźmy w Bieszczady" - pomyślała w tym roku cała Polska. Z powodu pandemii większość z nas spędza wakacje w kraju. Wiele osób zachęconych wizją odludnych Karpat za cel swoich urlopów wybrała właśnie Bieszczady, na miejscu przeżywając rozczarowanie, bo na połoninach ludzi jest więcej niż na Krupówkach. Zainspirowało mnie to do przemyśleń nad tym, gdzie w Bieszczadach w tym roku można uniknąć tłumów. Stworzyłam krótki poradnik, w którym doradzę Wam, gdzie warto się wybrać, aby było ciekawie, "bieszczadzko" i bez ścisku. A może macie swoje pomysły?
Mieliśmy szczęście, że w tym roku, jeszcze przed pandemią, zarezerwowaliśmy nocleg w Wetlinie na czerwiec. Już wtedy dało się odczuć, że będzie to rekordowy dla krajowej turystyki rok, bowiem ludzi było jak w "normalnym" szczycie sezonu, ale wciąż bez wielkich tłumów. Pamiętam nasz wyjazd w 2018 roku, kiedy nieopatrznie dotarliśmy w "Biesy" w środku długiego weekendu sierpniowego. Straciliśmy poczucie czasu, wędrując po Pieninach, Beskidzie Sądeckim oraz Niskim i jakoś tak nie zauważyliśmy, że zbliża się "Godzina W - jak weekend". Mieliśmy problem, aby znaleźć miejsce na rozbicie małego, dwuosobowego namiotu! Domyślam się, że obecnie może być podobnie. Ale jeśli nocleg już zarezerwowany i chce się jechać, to jak poznać te Bieszczady nieco bardziej dzikie, tajemnicze i odludne?
Po pierwsze - nie idźcie na połoniny. Wiem, że są one symbolem Bieszczadów. Wiem, że są stamtąd najpiękniejsze widoki. Ale właśnie dlatego na Połoninach Wetlińskiej i Caryńskiej, na Smereku, na Małej i Wielkiej Rawce, na Tarnicy, Bukowym Berdzie, Haliczu, Rozsypańcu... chcą być wszyscy. W Bieszczady zawsze można wrócić jesienią, po sezonie, wtedy będzie jeszcze piękniej. A jeśli już bardzo Wam zależy, to wyjdźcie w góry wcześnie rano, dosłownie skoro świt. Wrażenia gwarantowane.
Gdzie jeszcze może być dużo ludzi? Na szlaku prowadzącym do Sinych Wirów, w Łopience, nad Soliną (choć wielu twierdzi, że Solina to nie Bieszczady), na Korbani, na szlaku na Dwernik Kamień, w knajpach ;-) Wystrzegajcie się miejsc popularnych.
Na połoninach bywa tłoczno (na tych zdjęciach jest jeszcze nieźle;-))
Po drugie - w Bieszczadach jest wiele wspaniałych, mniej obleganych szlaków. Spójrzcie na mapę - to prawdziwe bogactwo! Jeśli nic Wam one jednak nie mówią, to mam takie propozycje:
- Dział - 1100 m n.p.m. - nowością jest wytyczony w tym roku (2020) żółty szlak z Przełęczy Wyżniej, dzięki któremu można skrócić sobie wędrówkę. Przez Dział biegnie zielony szlak z Wetliny na Małą Rawkę. Część trasy jest zalesiona, z części rozpościera się widok na połoniny. O Dziale przeczytasz więcej TUTAJ.
Dział (z prawej) widziany z Połoniny Caryńskiej
- Otryt - pasmo, którego najwyższym szczytem jest Trohaniec (939 m n.p.m.). na trasie można odpocząć przy schronisku Chata Socjologa. O naszej wędrówce na Otryt poczytasz TUTAJ.
- Hyrlata - 1103 m n.p.m. - będąca kulminacją zwartego masywu położonego pomiędzy dolinami Solinki i Roztoczki. Jest bocznym odgałęzieniem pasma granicznego. Dojdziecie na nią z Żubraczego lub Roztok Górnych.
Hyrlata chowa się z prawej strony ;-)
- Łopiennik - 1069 m n.p.m. - nie mylić z cerkwią w Łopience. Na szczyt dojdziecie czarnym szlakiem z Dołżycy lub z Jabłonek.
Rafik k / CC BY-SA (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0)
- Pasmo graniczne, czyli szlaki czerwony i niebieski wzdłuż granicy polsko-słowackiej. Bywają miejsca bardziej popularne (Przełęcz nad Roztokami, Krzemieniec), ale zwykle nie spotkacie tam tłumów.
Okrąglik (pasmo graniczne)
Po trzecie - zakochajcie się w opuszczonych wsiach i starych cmentarzach. To jest temat rzeka. Kiedy pierwszy raz jechałam w Bieszczady, nastawiłam się głównie na chodzenie po górach. Już w kolejnym roku zależało mi głównie na poszukiwaniu śladów historii oraz ludzi, którzy przed wojną zamieszkiwali te ziemie. Gdzie warto się wybrać?
- Szlak do źródeł Sanu. To dość długa wycieczka (ponad 20 kilometrów, a z wizytą w Bukowcu może wyjść nawet ok 28 km), ale warta każdego kroku. Startuje się na parkingu w Bukowcu, następnie idziemy przez opuszczone wsi Beniowa i Sianki aż do granicy z Ukrainą, niemal do samej Przełęczy Użockiej. Dokładny opis tej trasy przeczytacie TUTAJ.
- Tyskowa i Przełęcz Hyrcza. Nasze tegoroczne odkrycie. Trasa jest bardzo prosta (niecałe 6 km) i wiedzie przez dawną wieś Tyskową aż do kapliczki odbudowanej przez tego samego społecznika, który wyremontował cerkiew w Łopience. Po drodze zobaczycie między innymi stary cmentarz oraz opuszczony schron, w którym kręcono "Watahę". Dokładny opis wycieczki - TUTAJ.
- Cerkiew w Krywem. Jeśli zastanawialiście się, jak wygląda koniec świata, to tutaj zobaczycie go na własne oczy. Już sam dojazd w to miejsce nie należy do najłatwiejszych, a w pewnym momencie trzeba zostawić auto i resztę trasy pokonać pieszo. Ale jak już dojdziecie, to zobaczycie, że było warto. Szczegóły dojazdu i tego, co w Krywem można zobaczyć, znajdują się TUTAJ.
- Cmentarz i kirkut w Lutowiskach. Wiem, że Lutowiska są popularną miejscowością, ale pewnie większość wczasowiczów, nie udaje się na poszukiwania śladów historii tego miejsca. Was jednak zachęcam do tego, aby odwiedzić cmentarz z miniaturą cerkwi oraz stary kirkut. Przed wojną niemal 2/3 mieszkańców Lutowisk była wyznania mojżeszowego. Więcej na temat cmentarzy znajdziecie TUTAJ.
- Stary Łupków słynie z przygranicznej stacji kolejowej, schroniska "Na Końcu Świata" oraz maleńkiego cmentarza. Muszę przyznać, że jest on jedną z najbardziej malowniczych nekropolii, jakie widziałam w Bieszczadach. I przy tym naprawdę mało kto tu zagląda. O Łupkowie przeczytacie TUTAJ.
- Ścieżki dydaktyczne "Bieszczady Odnalezione" to wyjątkowy projekt. Parę lat temu Stowarzyszenie Rozwoju Wetliny i Okolic wytyczyło szlaki do opuszczonych wsi Łuh, Zawój i Jaworzec. Ustawiono tablice i oznaczono ślady dawnych miejscowości - cmentarzy, cerkwi, chat. O ile w Zawoju może być tłoczno (Sine Wiry odwiedza bardzo dużo osób), tak Zawój i Jaworzec będą dobrym pomysłem na spacer dla osób ceniących sobie spokój. O tym, czego możecie się spodziewać na szlaku, przeczytacie TUTAJ - Jaworzec, TUTAJ - Łuh i Jaworzec i TU - Zawój.
- Dolina Caryńskiego i schronisko Koliba - malownicza trasa spacerowa doliną potoku Caryńskiego, w której przed laty istniała wieś. Dziś zostało po niej tylko cerkwisko i cmentarz. Zwieńczeniem wycieczki jest wizyta w schronisku. Opis trasy znajduje się TUTAJ.
Po czwarte - cerkwie, cerkwie, cerkwie! Nie wszystkie świątynie zniknęły z powierzchni ziemi po wojnie. Część została wyremontowana i służy dalej wiernym obrządku wschodniego lub rzymskokatolickiego. Jest ich tak wiele, że nie jestem w stanie wszystkich wymienić. Weźcie mapę i na pewno znajdziecie kilka w swojej okolicy. Ja dotychczas odwiedziłam następujące:
Warto samodzielnie poszukać starych świątyń, daje to ogromną satysfakcję. Można wpaść po uszy i na same cerkwie poświęcić cały urlop :-) Piękna jest też cerkiew w Łopience, ale niestety to dość popularny cel wycieczek. Więcej wartych odwiedzenia bieszczadzkich świątyń znajdziecie pod TAGIEM CERKWIE.
Mam nadzieję, że udało mi się Was zainspirować do poszukiwania miejsc, w których znajdziecie "dużo Bieszczadów w Bieszczadach". Nawet w szczycie sezonu można odpocząć od tłumów i poczuć na własnej skórze dzikość tych gór. Z pewnością mój poradnik nie wyczerpuje tematu, ale o to właśnie chodzi! Zachęcam do poszukiwania własnych "końców świata", a jeśli macie jeszcze jakieś ciekawe, mało popularne miejsca, które warto poznać - dajcie znać w komentarzach!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz