Ostatnio często widzę na Faceboku pytania o odludne miejsca w Bieszczadach. Kiedy połoniny przeżywają oblężenie turystów, nieco niżej wciąż kryją się ścieżki, na których można poczuć magię prawdziwych, dzikich Bieszczadów. Jedną z nich jest wędrówka przez nieistniejącą wieś Tyskową do Przełęczy Hyrcza. Po drodze zobaczycie opuszczone schronisko, stary cmentarz oraz kapliczkę cudem ocaloną od zapomnienia...
Tyskowa jeszcze przed II wojną światową liczyła ponad 200 mieszkańców. Jak większość bieszczadzkich wsi zniknęła z powierzchni ziemi po przymusowych wysiedleniach. Co właściwie sprowadziło nas w tę okolicę? Tegoroczny wypad w Bieszczady poświęciliśmy na spokojnie, łatwe trasy, które bez problemu mogliśmy pokonać z dzieckiem nawet w gorszą pogodę. Wędrowałam palcem po mapie i zupełnym przypadkiem znalazłam niewielką dolinę między pasmem Łopiennika a Korbanią. Tam nas jeszcze nie było.
Najłatwiej dostać się tam autem. Jechaliśmy z Wetliny przez Baligród i zaparkowaliśmy w małej zatoczce przy drodze. Już w tym miejscu zaskoczyła mnie cisza i spokój oraz ...pusty parking. To się ostatnio w Bieszczadach rzadko spotyka ;-) Ścieżka na przełęcz nie jest w żaden sposób oznakowania, ale wystarczy trzymać się widocznej drogi, aby się nie zgubić. Już niemal na początku doliny powitała nas "twierdza", w której wypalany jest węgiel drzewny. Właściciel ewidentnie nie życzy sobie turystów, o czym świadczą stosowne tabliczki i odgrodzenie od świata. Wolę należy uszanować, więc nie zatrzymywaliśmy się na dłużej, kontynuując wędrówkę.
Nie uszliśmy daleko, gdy po naszej lewej stronie pojawiła się na horyzoncie drewniana, zrujnowana chatka. Przed laty służyła ona jako bezpłatny schron dla nielicznych w tych okolicach turystów. Znalazłam również informację, że kręcono w niej odcinki "Watahy", ale przyznam, że nie oglądałam tego serialu. Może ktoś z Was skojarzy, w jakiej scenie pojawił się budynek. Wnętrze jest niemal całkowicie zniszczone, zachowały się pozostałości po łóżkach oraz klasyczne ślady bytności ludzkiej - śmieci. Pojawiły się w naszych głowach plany... a gdyby tak kupić taki domek, wyremontować i zamieszkać w tej głuszy... Pomarzyć można, pewnie po pierwszej zimie uciekalibyśmy w podskokach :-) Obok znajduje się jeszcze jeden barak, wygląda na nieużytkowany, ale jest zabezpieczony przed intruzami.
Wróciliśmy na główną ścieżkę i podążyliśmy dalej w kierunku południowym. Niedługo po naszej lewej stronie zauważyliśmy drewniany krzyż oraz po prawej stronie cerkwisko. Oznacza to, że weszliśmy do "centrum" Tyskowej. Wszędzie wokół kiedyś znajdowały się chaty, żyli tu ludzie, rodzili się i umierali. Dziś jest to dzicz, cisza, głusza. Świątynia nosiła wezwanie świętego Michała Archanioła i została rozebrana w 1953 r. na polecenie władz Gminnej Spółdzielni w Hoczwi.
Przy dawnej cerkwi znajduje się cmentarz. W sezonie wiosenno-letnim jest dość mocno zarośnięty, ale można dostrzec nieliczne groby. W centralnym jego punkcie znajduje się ogrodzone miejsce z pomnikami rodziny Budzińskich. Znajduje się tam 5 nagrobków, w tym 2 dziecięce, z lat: 1948, 1954 oraz 1957. Wyczytałam, że są to nagrobki symboliczne. Duże wrażenie zrobiły na mnie nagrobne wizerunki zmarłych. Odniosłam wrażenie, że pochodzili oni z zupełnie innego świata niż ten, który my znamy...
Z cmentarza do Przełęczy Hyrcza zostało już tylko parę kroków. Na rozwidleniu drogi można odbić w lewo na szczyt Korbani lub iść prosto do Łopienki, mijając po drodze kapliczkę. Jeśli jednak wybierzecie się tam, tak jak my, w deszczową pogodę, to w tym miejscu prawdopodobnie przyjdzie Wam przeprawić się przez rzekę błota oraz strumyk płynący ścieżką. W ostatniej chwili przed wyjazdem spakowałam kalosze i to była najlepsza decyzja na świecie. Po co komu trekkingi za 1000 zł? Gumiaki rządzą! ;-P
Już tylko krótkie podejście pod górę... i dotarliśmy do kapliczki. Pierwszy taki obiekt w tym miejscu był datowany na XVIII wiek i powstał dla pielgrzymów zmierzających na odpusty do Łopienki. Obecna powstała po I wojnie światowej i popadła w ruinę w latach 50 XX wieku. Na początku lat 40. przy drodze z cerkwi w stronę przełęczy Hyrcza ustawiono 13 krzyży, przy których odprawiano drogę krzyżową trzy razy do roku. Po raz ostatni odpust w Łopience odbył się w 1943; rok później przechodził już tędy front. Kapliczkę z ruiny podniósł w latach 90. Zbigniew Kaszuba - ten sam człowiek, który odbudował cerkiew w Łopience. Do świątyni z tego miejsca jest około 20 minut marszu. My jednak odpuściliśmy ze względu na niepewną pogodę i wróciliśmy do auta tą samą drogą.
Są jeszcze dzikie Bieszczady nierozdeptane przez turystów. Z jednej strony cieszę się, że tak wiele osób interesuje się wędrówkami po górach, ale muszę przyznać, że może być do męczące dla turystów ceniących sobie samotność na szlaku. Tyskowa oraz Przełęcz Hyrcza są ciekawym miejscem, które można odwiedzić, gdy chce się poznać historię dawnej bieszczadzkiej wsi i odpocząć nieco od popularnych miejscówek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz