Wiele naszych podróży zaczyna się od błądzenia palcem po mapie. Tak było z dwiema uroczymy cerkwiami w Bieszczadach i nawet jadąc do nich, nie do końca wiedziałam, czego się spodziewać. W końcu obie leżą dosłownie kilkaset metrów od granicy z Ukrainą... czy ktoś o nich na tym końcu świata jeszcze pamięta?
Ciągle pada! - przed laty taką piosenkę nagrały Czerwone Gitary. Tak właśnie było w czerwcu, kiedy wybraliśmy się na urlop w Bieszczady. Pogoda była, jaka była, ale jednak ruszyć się wypadało... Wsiedliśmy więc w auto i ruszyliśmy na objazd bieszczadzkich cerkwi na północ od Lutowisk. Wybieraliśmy je na postawie mapy górskich szlaków i sami do końca nie wiedzieliśmy, co zastaniemy na miejscu. Na szczęście nie było miejsca na rozczarowanie.
Na pierwszy nasz cel obraliśmy cerkiew w Michniowcu. Sam dojazd tam był ciekawy - wyruszyliśmy Wielką Pętlą Bieszczadzką z Wetliny do Czarnej Góry, mijając kilka miejscowości i urokliwych punktów widokowych. Ale prawdziwą gratką był odcinek od zjazdu z pętli do samego Michniowca - droga stawała się coraz węższa, coraz bardziej dzikie krajobrazy pojawiały się za oknem... Mijaliśmy przydrożne krzyże, łąki, pastwiska... aż dojechaliśmy do cerkwi, która znajduje się w linii prostej jakieś 600 m od granicy z Ukrainą. "Tu asfalt się kończy" - chciałoby się zaśpiewać, jak SDM.
Cerkiew zbudowano w 1863 roku, zastępując nią starą świątynię z 1557 r. Po II wojnie światowej została zamknięta, później przez pewien czas magazynowano w niej zboże. W 1962 część jej wyposażenia przewieziono do muzeum w Łańcucie. Lepsze czasy nastały w roku 1973, kiedy to budowla została przekazana kościołowi rzymskokatolickiemu. Wyremontowano ją w 1981, a w 1983 wykonano nową polichromię wnętrza. Obok cerkwi znajduje się nietypowa, trzykondygnacyjna dzwonnica z 1904 r. oraz pozostałości cmentarza. Niestety zwiedzanie wnętrza nie było możliwe.
Dwa kilometry na północ od Michniowca znajduje się cerkiew w Bystrem. Została ona zbudowana w 1902 roku i użytkowana była do 1951. Następnie planowano wykorzystać ją jako świątynię obrządku rzymskokatolickiego, ale pomysł wkrótce porzucono. Przez laty cerkiew niszczała. Podobnie, jak w przypadku cerkwi w Michniowcu, w 1962 r. wywieziono część jej wyposażenia do muzeum w Łańcucie, aby uchronić je przed kradzieżą.
W latach 80. podjęto pierwsze prace mające na celu zabezpieczenie świątyni. W 1985 pieczę nad zabytkiem objął utworzony między innymi do tego celu Bieszczadzki Oddział Towarzystwa Opieki nad Zabytkami. Od lat 90. powoli, lecz sukcesywnie, przeprowadzane są remonty - między innymi odnowiono dach, okna i elewację, trwają także prace we wnętrzu. Pod koniec stycznia 2012 r. zawiązała się społeczna inicjatywa ratowania cerkwi, której celem jest wsparcie działań Bieszczadzkiego Oddziału Towarzystwa Opieki nad Zabytkami. W świątyni okazjonalnie odbywają się koncerty. Jeśli chcecie zwiedzić jej wnętrze, śmiało dzwońcie na numer telefonu umieszczony na drzwiach.
Po drugiej stronie drogi znajduje się malowniczy cmentarz bojkowski z XIX wieku. Został uporządkowany, a groby są zadbane i odnowione. Zachowało się kilkanaście nagrobków. Zwykle nekropolie lokowano tuż przy cerkwi. Ten jest pod tym względem nietypowy, bowiem jest oddalony od świątyni o kilkadziesiąt metrów.
Te dwie cerkwie tylko rozbudziły nasz apetyt na dalsze zwiedzanie. Kiepska pogoda nie zatrzymała nas w domu i całe szczęście, bo to był całkiem owocny dzień. Świątynie nas zauroczyły równie mocno, co okolica - malownicza i nieco dzika. Kochamy takie Bieszczady!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz