Od popularnego ośrodka wypoczynkowego dla PRL-owskich notabli, poprzez jeden z najciekawszych urbexów w województwie śląskim aż po luksusowe apartamenty... Tak na przestrzeni lat zmieniał się Kozubnik. Nie wierzyłam w tę metamorfozę póki nie zobaczyłam jej na własne oczy. Dziś wyciągnę parę zdjęć z archiwum i pokażę Wam, jak totalna ruina zamieniła się w spełnione marzenie dewelopera. Jak przebiegła metamorfoza Kozubnika - ocenicie sami.
W uroczej dolinie w przysiółku wsi Porąbki, u stóp góry Żar... prawie jak za górami, za lasami... powstał 1968-72 Zespół Domów Wypoczynkowo-Szkoleniowych Hutniczego Przedsiębiorstwa Remontowego w Porąbce. Pełna nazwa doskonale oddaje pompatyczność tego miejsca - ośrodek powstał z dbałością o najmniejsze szczegóły i był całkiem samowystarczalny. Posiadał własne ujęcie wody, oczyszczalnię ścieków i awaryjny system zasilania, a nawet stację benzynową. Na stałe zatrudniony był personel medyczny, a do dyspozycji była prywatna karetka. Na gości czekały liczne bufety i restauracje, sale konferencyjne, wyciąg narciarski, kompleks basenów, korty tenisowe, kręgielnia, sala kinowa, amfiteatr... Nic dziwnego, że miejsce upodobali sobie przedstawiciele władzy PRL. Podobno w Kozubniku bywał też syn Leonida Breżniewa.
Problemy zaczęły się po przemianach ustrojowych. Kompleks został zakupiony przez firmę z USA, która szybko popadła w długi. Turyści przestali odwiedzać ośrodek z powodu zaprzestania dotowania wczasów pracowniczych, a także z braku wkładu nowego właściciela w remonty ośrodka. W połowie lat 90. odbył się tu ostatni turnus kolonii, ale został przerwany z powodu skandalicznych warunków, w jakich przebywały dzieci. w 1996 roku ogłoszono upadłość firmy. Kozubnik zaczął obracać się w ruinę - wywieziono wszystko, co miało jakąkolwiek wartość, a następnie do dzieła zniszczenia przystąpili złomiarze, wandale i grafficiarze. Z budynków zostały niemal tylko nagie ściany i szkielety konstrukcji.
Kiedy nikt już nie wierzył w odrodzenie Kozubnika, pojawił się inwestor. Ośrodek w ciągu paru lat odrodził się jak Feniks z popiołów (albo raczej gruzów...). Poprzedni właściciel pozostawił zadłużenie rzędu 28 mln złotych i dopiero w 2005 roku, gdy sąd orzekł wygaśnięcie wieczystego użytkowania terenów przez właściciela - bankruta, pojawiła się szansa na rewitalizację. Prace rozpoczęły się w 2012 roku. Prace wciąż trwają - obecnie (2020 r.) do użytku oddano 30 apartamentów, które można kupić na własność lub wynająć na urlop. Nie zabrakło też znanych sprzed lat luksusów - restauracji, siłowni, jacuzzi, solarium, a nawet lądowiska dla helikopterów. Przaśny dizajn PRL-u zastąpiły modne biele i szarości oraz przeszklenia. Widać, że nie postawiono tu jeszcze kropki nad i - ciekawe, jak to miejsce rozwinie się w ciągu kolejnych kilku lat?
Zmieniają się realia gospodarcze, następuje transformacja systemu i gdy wydaje się już, że nie ma nadziei - coś jednak dzieje. Z wielką przyjemnością eksplorowałam w 2011 r. zrujnowane budynki upadłego ośrodka, ale z szerszej perspektywy patrząc - pustostany nie są nikomu potrzebne. Mam ogromną nadzieję, że nowo narodzony Kozubnik zaświeci jeszcze podobnym blaskiem, jak kilkadziesiąt lat temu - choć oczywiście w zupełnie innej rzeczywistości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz