wtorek, 21 września 2021

Ahoj, Sněžko! Karkonosze i Śnieżka od strony czeskiej

Karkonosze oraz ich najwyższy szczyt - Śnieżka - to taki sudecki klasyk. W sezonie można trafić na tłumy, jak na Krupówkach, dlatego skoro już zdecydowaliśmy się stanąć na szczycie Królowej Karkonoszy w sierpniu, to musieliśmy zrobić to mądrze. Z pomocą przyszły nam czeskie szlaki, na których można poczuć się, jak poza sezonem, a do tego zobaczyć czeską linię obronną z lat 30 XX w. oraz napić się piwa z najwyżej położonego browaru w Czechach. Idziecie z nami? 

Śnieżka w niedzielę i w środku wakacji brzmi jak ryzykowny pomysł, jeśli nie lubicie tłumów. Nam udało się całkiem sprawnie je ominąć, planując wycieczkę z Pecu pod Sněžkou. Okazuje się, że czeska strona Karkonoszy nie jest tak oblegana, jak polska. Czyżby Czesi nie ciągnęli tak tłumnie w góry? Aby w ogóle dojechać do Pecu, musieliśmy pokonać bardzo krętą drogę przez Przełęcz Okraj. Już sam dojazd tymi serpentynami był nie lada atrakcją. W Pecu pojawiliśmy się koło 9.30, bez problemu znaleźliśmy miejsce na parkingu i ruszyliśmy w stronę lanovki, czyli kolejki linowej. 

Tak, wjechaliśmy na szczyt gondolą. Gwoli ścisłości, to małżonek chciał, ja bym wolała na nogach ;-) Ale w sumie był to dobry pomysł, bo dzięki temu znaleźliśmy się na Śnieżce w miarę wcześnie i mogliśmy wybrać dłuższą opcję na zejście. A na Królową Karkonoszy wchodziłam na nogach już tyle razy, że nawet było przyjemnie ten jeden raz się nie zmęczyć.

Na szczycie trafiliśmy na metę wyścigu rowerowego (!), ale za to nie było jeszcze zbyt wielu pieszych turystów, więc mogliśmy na spokojnie porobić zdjęcia i pochodzić. Po raz pierwszy trafiłam na otwarte drzwi w kaplicy św. Wawrzyńca, więc nie omieszkaliśmy zajrzeć do środka. Jest ona najwyżej położonym zabytkiem sztuki barokowej w Polsce (1602 m n. p. m.) i czynnym obiektem sakralnym. 


Sama Śnieżka, jak to Śnieżka. Wiało, było dość zimno, ale za to widoki obłędne i wyjątkowo udała nam się pogoda - widoczność była bardzo dobra. Zdobywałam już Królową Karkonoszy wiosną podczas roztopów, jesienią w gęstej mgle, a nawet zimą przy -20 stopniach. Tamtego dnia pierwszy raz stanęłam na niej latem. Pierwszy raz z córką. Pierwszy raz kolejką. To był taki dzień pierwszych razów. W Karkonoszach kwitły wrzosy i pierwszy raz widziałam tutejsze stoki w takich kolorach. Było piękne!



Ze szczytu zeszliśmy Drogą Millenijną do Domu Śląskiego i tam trafiliśmy na "Krupówki". W jednym miejscu zderzył się ze sobą peleton rowerzystów, którzy właśnie zjechali z góry, i tłum pieszych. Zrobiliśmy tylko krótką przerwę i poszliśmy dalej, kierując się niebieskim szlakiem do hotelu górskiego Luční bouda. Co ciekawe, jest to najwyżej położony browar w Republice Czeskiej i Europie Środkowej :-) Idzie się do niego w dużej mierze po drewnianych pomostach i wśród kosodrzewiny, zostawiając za sobą Śnieżkę, która z tej perspektywy prezentuje się wyjątkowo dostojnie. Zresztą z której nie? 


Z Luční boudy wchodzimy na czerwony szlak do Vyrovki. W pejzażu pojawiają się... bunkry. Są one pozostałością po linii obronnej Republiki Czechosłowackiej z lat 1936-1938. Podobne schrony, lecz bardziej liczne, znajdują się w zachodniej części Karkonoszy i pisałam o nich TUTAJ. Większość z nich nosi potoczną nazwę "řopíky" i jest zachowana w dobrym stanie. 



Z kolejnej górskiej chaty, Vyrovki, schodzimy w las, zielonym, a potem od Richterovy boudy, czerwonym szlakiem. To najmniej atrakcyjna i nieco żmudna część wycieczki. Byłoby całkiem nudno, gdyby nie jedno miejsce, w którym drzewa się rozstępują i naszym oczom ukazuje się nietypowy dla nas widok na Śnieżkę z południowo-zachodniej strony. Widać najbardziej strome zbocze góry i Obří Důl oraz Modrý Důl - doliny polodowcowe. Wow! Czerwony szlak towarzyszy nam już do końca, do samego parkingu. 


To była udana wycieczka, całkiem inna od moich dotychczasowych wędrówek po Karkonoszach, ale udana. Czeska strona tych gór jest świetnym pomysłem, jeśli chcecie uniknąć tłumów na szlakach. Widoki są przepiękne i zawsze można spojrzeć na Śnieżkę z innej perspektywy. Ach, jak ja lubię Karkonosze! Już za nimi tęsknię! 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz