Ile razy byłam na Ślęży? W pewnym momencie przestałam liczyć. Coś ten szczyt ma w sobie takiego, że za każdym razem mnie do siebie przyciąga. Czaruje. Kusi. Korona Gór Polski była tylko miłym pretekstem, by tam wrócić, choć tym razem, z powodu braku czasu, wybraliśmy najłatwiejszą z możliwych tras. Oto Ślęża Ekspress.
Jeśli nie chce Wam się czytać, to zamieszczam streszczenie: Tąpadła - Ślęża - Tąpadła. Zaczęliśmy na przełęczy niemiłym rozczarowaniem - parking nie jest już dłużej bezpłatny. Ktoś zwęszył biznes, bo w pogodny dzień zaparkowanie tu auta niemal graniczy z cudem. Na szczęście udało nam się znaleźć wolne miejsce i ruszyliśmy w górę.
Najszybszy, najłatwiejszy i zarazem najbardziej oblegany szlak na Ślężę oznaczony jest kolorem żółtym. Znalazłam go już z zejścia w lipcu 2020 r., kiedy wybrałam się po raz pierwszy z córką w góry sama. Idzie się szybko, jednostajnie w górę. Po drodze w paru miejscach prześwitują widoki, ale większość drogi jest zalesiona. Tuż przed szczytem wyłaniają się relikty wału kultowego, przypominając, że Ślęża była pogańską świętą górą.
Na szczycie trafiliśmy na Krupówki. Tłumy ludzi, pikniki, ogniska, piwo i kiełbasa. Typowy słoneczny weekend w popularnym miejscu. Na szczęście w schronisku było nieco luźniej, bo większość osób wolała zostać na zewnątrz. Długo nie zabawiliśmy na górze, bo taki klimat nie za bardzo nam odpowiada. Pieczątki przybite, zdjęcia zrobione i postanowiliśmy zejść tym samym szlakiem. To była szybka akcja.
Jak widzicie, to była szybka, wręcz błyskawiczna wycieczka. Może właśnie to jest takie fajne w Ślęży, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie? Nie zawsze trzeba na wypad w góry poświęcać cały dzień, nie zawsze musi to oznaczać długą eskapadę. Zaliczyliśmy szczyt do Korony Gór Polski i pewnie tu jeszcze wrócimy nie raz... ale może nie w słoneczną niedzielę ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz