Z powodu swojej historii i architektury miasto królewskie Biecz nazywane jest "małym Krakowem" albo "polskim Carcassonne". Jest to trzecie rodzime Carcassonne, jakie odwiedziłam w ciągu roku, po Szydłowie i Paczkowie, więc to określenie uważam za mocno nietrafione. Natomiast nie można miastu odmówić unikalności na swój własny, biecki, sposób. Za chwilę dowiecie się, czym była szkoła katów, jaki król zaręczył się na bieckim zamku, dlaczego Biecz był przez chwilę stolicą Polski oraz skąd wzięło się powiedzenie "rozpuszczony jak dziadowski bicz".
Biecz otrzymał prawa miejskie od Bolesława Wstydliwego w XIII wieku. Został obwarowany murami obronnymi z basztami i barbakanem oraz pełnił ważną funkcję handlową i obronną na południu naszego kraju. W tamtym okresie był jednym z największych miast w Polsce; rozwijało się tu 30 różnych rzemiosł, przyjeżdżali królowie, powstała szkoła, z której wywodzi się biskup Marcin Kromer. Z Bieczem związany był także Wacław Potocki, który napisał tu "Wojnę chocimską". Został pochowany w podziemiach klasztoru franciszkanów. Miasto stanowiło własność królewską - podczas pobytów królowie odbywali tu spotkania i narady, podpisywali ważne dla kraju dokumenty, a także nadawali Bieczowi różne przywileje.
Okres największej świetności Biecza przypadł na wieki XIV-XVII. Mieściła się tu siedziba Wyższego Sądu Prawa Niemieckiego, zlokalizowano tu sądownictwo grodzkie i ziemskie. W 1616 roku miasto posiadało własnego kata i prawo do wykonywania wyroków śmierci. Biecki dobrobyt obrósł w legendy i skutkował powstaniem powiedzenia "rozpuszczony jak dziadowski bicz". Pierwotnie brzmiało ono "rozpuszczony jak dziad biecki", co oznaczało, że miasto było tak zamożne, że nawet żebracy mieli swoje wymagania i nie zadowalali się byle jałmużną. Przyjmowali tylko drogie podarki - tak bardzo byli zmanierowani i "rozpuszczeni". Niestety w drugiej połowie XVII wieku Biecz zaczął tracić na znaczeniu z powodu zaraz, zmiany szlaków handlowych i ogólnej kondycji państwa polskiego. Podczas pierwszego rozbioru znalazł się w zaborze austriackim i w XVIII wieku stał się własnością prywatną, tracąc status królewski.
Nasza wycieczka do Biecza była pomysłem całkiem spontanicznym i podyktowanym pogodą - siąpiący deszcz nie sprzyjał wędrówkom po Beskidzie Niskim, więc postanowiliśmy zwiedzić m. in. kościół w Sękowej, pałac Długoszów w Siarach i właśnie Biecz. Niestety gdy tylko wysiedliśmy z auta, z nieba spadła ściana wody. Szybko schroniliśmy się w pierwszym pobliskim miejscu, które okazało się być dawnym więzieniem pod wieżą ratuszową. Znajdowały się tu dwa lochy - jeden dla kobiet, drugi dla mężczyzn. Powyżej mieściło się pomieszczenie do prowadzenia śledztwa, nieraz "wspartego" torturami. Według legendy w Bieczu urzędował kat Jurko, który wywodził się z arystokracji, znał kilka języków, a podczas kaźni cytował Homera, Owidiusza i Horacego. Istnieją także teorie, że w Bieczu nie tylko skazywano i wykonywano wyroki, ale też uczono fachu w "szkole katów". Faktem natomiast jest, że urząd kata istniał w mieście nieprzerwanie od XIV wieku do 1783 roku.
Gdy ulewa trochę ustąpiła, udało nam się wyjść z więzienia ;-) i stanąć na rynku - największym w Polsce w stosunku do reszty dawnego miasta (zajmował 1/8 historycznej zabudowy). Wynikało to z handlowego charakteru Biecza, który dystrybuował wina węgierskie, a w XVI wieku był drugim największym w Polsce producentem sukna. Miał nawet własną monetę. W tym okresie było to także czwarte pod względem wielkości miasto w Małopolsce. W południowej pierzei rynku widoczna jest różowa elewacja dawnej synagogi Szul z lat 60. XIX wieku. Rozpoznać ją można po dwóch rzędach półokrągłych okien oraz dwojgu drzwi prowadzących pierwotnie do sali modlitewnej oraz babińca. W Bieczu istniała także druga, nowa synagoga, która została zniszczona przez hitlerowców. W latach 1941-42 w mieście istniało getto. Żydów mordowano na miejscu, rozstrzeliwano w domach, na kirkucie oraz wysyłano do obozów zagłady.
W centralnym punkcie bieckiego rynku znajduje się wyjątkowy zabytek - ratusz. To własnie w jego podziemiach znajdowało się odwiedzone przez nas wcześniej więzienie. Jest to najwyższa, pierwotnie gotycka, budowla w Bieczu. Wyróżnia ją wieża ozdobiona sgrafittem. Możliwe jest wejście na samą górę, aby podziwiać panoramę miasta. Dostrzec można między innymi kamienicę Barianów Rokickich - tzw. dom z basztą (obecnie Muzeum Ziemi Bieckiej), w której mieściła się najstarsza apteka na Podkarpaciu (XVI w.), basztę kowalską z fragmentem murów miejskich oraz Kolegiatę Bożego Ciała. Ta ostatnia jest czołowym zabytkiem późnogotyckiej architektury w Małopolsce. W ołtarzu znajduje się obraz namalowany przez artystę z kręgu Michała Anioła, a w skarbcu ukryto obraz Madonny Obozowej przywieziony przez żołnierzy Jana III Sobieskiego, uczestników bitwy pod Wiedniem.
Aż trudno uwierzyć, jak wiele ciekawostek skrywa w sobie tak niewielkie miasto, jak Biecz. Warto także wspomnieć, że w okresie od września 1311 do kwietnia 1312 Biecz był... stolicą Polski. To właśnie tutaj przebywał wraz z całym dworem król Władysław Łokietek w okresie buntu wójta Alberta w Krakowie. W mieście często przebywali książęta i królowie; znajdowały się tutaj aż trzy zamki. Bywał tu Bolesław Wstydliwy, Leszek Czarny, wspomniany Łokietek, Kazimierz Wielki, Władysław Jagiełło z Jadwigą, Zofia Holszańska, Władysław Warneńczyk, Kazimierz Jagiellończyk, Albrecht Habsburg, Jan Kazimierz, królowa Polski i Węgier - Elżbieta, król Węgier i Polski - Ludwik oraz królowa Zofia. Władysław Jagiełło w Bieczu się nawet zaręczył... po śmierci Jadwigi na bieckim zamku oświadczył się Annie Cylejskiej, wnuczce Kazimierza Wielkiego.
Na sam koniec dodam tylko, że w Bieczu podpisano dokument, który zmienił na zawsze bieg historii naszego kraju. To właśnie tutaj 1228 roku Konrad Mazowiecki potwierdził na piśmie ustną umowę dotyczącą sprowadzenia Rycerzy Zakonu Najświętszej Maryi Panny (Krzyżaków) do Polski. Kto wie, jak potoczyłyby się nasze losy , gdyby nie Biecz. Tak wiele koronowanych głów i ważnych decyzji zapadło w tym, obecnie niepozornym, mieście. Choć ulewny deszcz mocno utrudnił nam zwiedzanie, to wystarczyła tylko chwila, by zauroczyć się tym dawnym miastem królewskim w Małopolsce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz