poniedziałek, 15 maja 2023

Opuszczony park miniatur sakralnych. Watykan po apokalipsie

Czego tu nie było? Na turystów czekał park linowy, kino 5D, figury postaci biblijnych, obiekty gastronomiczne, miniaturowe budowle sakralne, a nawet największy na świecie pomnik Jana Pawła II, o którym złośliwi mówili, że ma twarz Pudziana. Choć, Bogiem a prawdą, trudno się z nimi nie zgodzić. Niestety nawet gigantyczny papież nie uchronił tego miejsca przed bankructwem. Dziś park miniatur sakralnych znów stoi przed zwiedzającymi otworem, choć tym razem jest to otwór w ogrodzeniu.

Park miniatur sakralnych powstał w 2011 roku na terenie dawnego kamieniołomu. Na jego terenie znalazło się kilkanaście budowli sakralnych z całego świata wykonanych w skali 1:25 oraz 1:10. Znalazły się tu tak rozpoznawalne miejsca, jak plac Świętego Piotra w Watykanie, bazylika Grobu Świętego w Jerozolimie, kościół św. Jakuba w Medjugorie, bazylika w Fatimie czy bazylika w Lourdes. Stworzono także rekonstrukcję rzymskich katakumb, na dzieci czekał park linowy, a zwiedzanie urozmaicały figury postaci biblijnych. Chętni mogli przenocować w drewnianych domkach tuż obok parku, udać się na seans kina 5D albo zjeść hamburgera. Bilet wstępu kosztował 17,50 zł, a ulgowy 13,50 zł. 


Do tych ekscytujących atrakcji w 2013 roku dołączyła prawdziwa petarda - czternastometrowy pomnik papieża Jana Pawła II. Figurę odsłonięto z wielką pompą i wieszczono, że wkrótce stanie się ona nowym symbolem miasta. Był to w końcu największy pomnik papieża-Polaka na świecie! Informacja o wydarzeniu obiegła media polskie, a nawet niemieckie i brytyjskie, a internauci uczynili z figury mema, zauważając, że papież z twarzy wyjątkowo przypomina Mariusza Pudzianowskiego - Pudziana. Trudno się zresztą z nimi nie zgodzić.


Niestety sukces parku nie trwał wiecznie i nawet rekordowy papież mu nie pomógł. Prawdopodobnie w 2015 roku (z marca pochodzi ostatni post na Facebooku) obiekt zakończył swą działalność. W ciągu tych ośmiu lat pozostawione na pastwę losu figury znalazły niestety swoich "amatorów" i ekspozycja została zdewastowana. Mimo zniszczeń mieliśmy sporo radości z wizyty w tym miejscu - ja i Dawid, bo takiego urbexu jeszcze nie zaliczyliśmy; a Natalia - bo "małe domki" byłyby super dla lalek. W czasach świetności musiało być to ciekawe miejsce, bo miniatury zostały wykonane naprawdę starannie i nawet dziś wzbudzają podziw. 


Miało być tak pięknie, a wyszło, jak wyszło. Pewnie nigdy nie wybralibyśmy się do parku miniatur sakralnych, gdyby był on normalną biletowaną atrakcją, ale w takiej wersji wydał nam się na swój pokrętny sposób atrakcyjny. Mimo wszystko szkoda nam ogromu pracy, którą ktoś włożył w wykonanie modeli i po raz kolejny zadajemy sobie pytanie: co trzeba mieć w głowie, żeby coś takiego specjalnie niszczyć? Chyba nigdy się nie dowiemy.



Celowo nie podaję lokalizacji, choć miejsce stało się już dość znane i z pewnością bez problemu je odszukacie, jeśli chcecie. 

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. W tym wypadku nie tylko symboliczny, ale też dosłowny ;-)

      Usuń
  2. No to mnie zaciekawiłaś 😊 nie przepadam za takimi miejscami do zwiedzania, wydaje mi się to komercyjne strasznie i tandetne, ale zapomnienie tego właśnie miejsca, to co się z nim stało jak już przestało być komercyjne, mnie przyciąga. Nie mówię oczywiście o dewastacji, bo to bractwo. Chodzi mi o ogólny klimat 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę przyznać, że to zetknięcie turystycznego kiczu z "apokalipsą" dało tak odjechany efekt, że nie da się tego miejsca porównać z żadnym innym. Prawdziwy unikat - polecam z całego serca :)

      Usuń