środa, 21 czerwca 2023

Torpedownia Babie Doły. Wojenny kolos na Bałtyku

Idziesz w kierunku plaży; świeci słońce, a od morza wieje przyjemny, ciepły wietrzyk. Wtem twoim oczom ukazuje się wystający z morza potężny budynek, betonowy kolos ziejący pustką okien. Czy to scena z filmu katastroficznego? Nie, to Babie Doły w Gdyni.


Babie Doły są najbardziej na północ wysuniętą dzielnicą Gdyni. Jej nazwa nawiązuje do dwukilometrowego wąwozu położonego na tzw. nowym Obłużu. Podobno w przeszłości pracownicy folwarku przestrzegali swoje dzieci, aby nie bawiły się z potomstwem służby mieszkającej na "Ziemi Czarownic" - "Hexengrund", jak miejsce nazwali Niemcy. W okresie PRL próbowano nazwę wymazać z ludzkiej świadomości, bowiem mianem Babich Dołów nazwano położone w pobliżu wąwozu lotnisko wojskowe, a jak wojskowe, to wiadomo - lepiej żeby cywile nie gadali. Miano jednak przetrwało i dziś do Babich Dołów dojechać może każdy, aby odpocząć na plaży albo...


Krótka ścieżka wiodąca przez wydmy do morza, taka, jakich setki nad Bałtykiem. I nagle... wow! Na horyzoncie pojawia się potężny budynek wyrastający z morza. Pierwsze wrażenie jest piorunujące, lecz dopiero gdy pokazuje się on w pełnej okazałości, staję jak wryta. Ruiny torpedowni z okresu II wojny światowej to zaledwie szkielet tego, co w czasie II wojny światowej stworzyli tu Niemcy. Armia Czerwona wywiozła do ZSRR wszystkie urządzenia, niewykorzystywany budynek uległ degradacji, a basen został zamulony. Resztki molo prowadzącego do torpedowni wysadzono w powietrze w latach 90.



Już w 1939 r. podczas tworzenia bazy Kriegsmarine niemieckie dowództwo postanowiło wykorzystać wody Zatoki Puckiej jako poligon torpedowy. Wody osłonięte Półwyspem Helskim stworzyły odpowiednie warunki do testowych strzelań torpedami oraz ich łatwego odzyskiwania po próbach. Powstały dwa ośrodki badawcze torped, bo tak brzmi pełna nazwa torpedowni: w Babich Dołach oraz na terenie portu wojennego na Oksywiu. Ta druga wykorzystywana jest do dziś, jednak w innym charakterze. Ta w Babich Dołach uległa zniszczeniu oraz częściowemu zawaleniu oraz jest niedostępna do "zwiedzania"*. W czasach świetności działała na zasadzie hali montażowej torped i była wyposażona w urządzenia do próbnych strzelań. Z brzegiem łączyło ją molo, po którym kursowała kolejka wąskotorowa, dowożąca komponenty do torped. Montowano je już w hali na morzu.

* - Można znaleźć w internecie filmy śmiałków, którzy dopłynęli łódką do torpedowni, ale ze względu na stan budynku jest to pomysł bardzo ryzykowny. 



Testowane torpedy wystrzeliwano w kierunku mielizn w pobliżu Juraty i Jastarni, gdzie powstały trzy stanowiska pomiarowo-obserwacyjne, tzw. "małe torpedownie". Dodatkowo wzdłuż wież wytyczono korytarz do zrzutu torped lotniczych przez samoloty z eskadry Luftwaffe. W latach 90. prywatny inwestor planował przerobić jedną z nich na restaurację oraz przystań z apartamentami, jednak pomysł nie doczekał się realizacji. Do dziś przetrwały dwie "małe torpedownie" - można je oglądać z okolic molo w Juracie. 


Plażowanie w Babich Dołach to nie tylko relaksujący wypoczynek nad morzem, ale też porządna lekcja historii. Niezwykła torpedownia przypomina o tym, jak ważne strategicznie były podczas II wojny światowej wody Zatoki Gdańskiej. Na szczęście dziś, w czasach pokoju, jest już tylko ciekawym obiektem do fotografowania oraz tłem do filmów i seriali. I niech tak pozostanie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz