Ostaš (Ostasz) to nazwa szczytu i skalnego miasta położonego w czeskiej części Gór Stołowych. O ile bardziej znane Adršpašské Skalne Miasto i Teplické Skały są bardzo popularne i dużo większe, tak Ostaš zajmuje mniejszy obszar i nawet w długi weekend majowy udało nam się go zwiedzić bez tłumów. To także fantastyczna trasa dla dziecka, które lubi sobie polatać po skałkach (vide: nasza córka), a pobliski Kočiči hrad (Koci Zamek) z pewnością pobudzi wyobraźnię dużych i małych...
Przed skalnym miastem znajduje się parking (płatny - warto mieć korony, bo przelicznik na złotówki jest mało korzystny), bary, toalety, camping i plac zabaw (najważniejsze). Przez Ostaš biegnie okrężna trasa i żeby na nią trafić, należy podążać niebieskim szlakiem. Gdy dojdziemy do punktu Skalní bludiště (miejsce, w którym jest pierwsze "wow"), należy iść w prawo, nie w lewo przez bramę, a w prawo po schodach w skały. Szlak przez skalne miasto jest jednokierunkowy, o czym większość osób nie wie albo nie chce wiedzieć, co prowadzi do tworzenia się niepotrzebnych zatorów.
Przejście przez skalne miasto nie powinno zająć dużo czasu. Początek trasy to duża ilość skałek, podejść, a nawet przeciskania się przez kamienne szczeliny. To prawdziwy skalny labirynt! Następnie szlak wyprowadza nas nieco wyżej, gdzie zaczyna się seria punktów widokowych. A jest, co podziwiać, bo z Ostasza rozciąga się między innymi obłędna panorama na Broumovske Steny. Z kolejnych "vyhlidek" podziwiać można także widoki na północ, choć mieliśmy pecha, bo akurat na punkt widokowy na samym szczycie Ostasza (701 m n.p.m.) - Frydlancką Skałę - nie można było wejść z powodu ochrony ptasich lęgowisk.
Ze szczytu czeka nas już tylko długie zejście w dół - chodząc po skalnym labiryncie nawet nie zauważyłam, jak wysoko weszliśmy. Tym sposobem doszliśmy do skalnej bramy, którą na początku podziwialiśmy z dołu. Muszę przyznać, że z góry prezentuje się ona jeszcze lepiej. Na deser zostawiliśmy sobie punkt widokowy położony przy pierwszej skale, jaką napotyka się na wejściu do Ostasza. Choć jest on położony stosunkowo nisko, to grzechem byłoby go ominąć.
I co? To koniec? Można na tym etapie już zakończyć wycieczkę i wrócić do auta, jak robi to większość osób. Gdybyśmy tak zrobili, ominęlibyśmy drugi skalny labirynt (dolny) i, naszym zdaniem, dużo ciekawszą część wycieczki. Na początku myślałam, że będzie to spacer do "takich drugich skałek" - o naiwności! Ale po kolei. Z niebieskiego szlaku przeszliśmy na zielony, który zaprowadził nas na punkt widokowy i do Jaskini Czeskich Braci (Sluj Českych bratři). W rzeczywistości jest to potężna skalna szczelina, a nie typowa jaskinia, i według legendy w XVII wieku czescy bracia spotykali się tutaj na modlitwy zanim opuścili kraj z powodu prześladowań. Do owej "jaskini" trzeba ostro zejść po głazach, a następnie wspiąć się z powrotem. Świetny trening nóg - polecamy!
Drugim miejscem, w które prowadzi zielony szlak, jest Kočičí hrad (Koci Gród albo Zamek). Nazwa może nawiązywać do dzikich kotów, które do XVIII wieku licznie zamieszkiwały te tereny, lecz współcześnie też się broni. Przejście przez Kocie Skały wymaga bowiem nie lada zwinności. Po drodze czekają nas drabinki, stopnie, wąskie przejścia i dużo, dużo skał. To była wielka frajda dla Natalii, która ze zwinnością kota, a raczej 3,5-letniego dziecka, przeszła całą trasę na nogach. (Oczywiście asekurowana przez rodziców, bo to jednak nie jest łatwa trasa dla takiego bąbla).
Wisienką na torcie jest sam Kočičí hrad - potężna piaskowcowa skała, poprzecinana pionowymi szczelinami. Jasny kolor kamienia sprawia, że odcina się ona on otoczenia, tworząc niezwykły efekt. Wewnątrz "zamku" znajduje się skalny, bardzo wąski labirynt, którego przejście dostępne jest tylko dla szczupłych osób... nie ma nawet mowy o zmieszczeniu się tam z plecakiem. To przecudne miejsce, w którym można spędzić mnóstwo czasu. W dodatku byliśmy tam zupełnie sami, więc z pewnością nie jest to atrakcja tak znana, jak Ostaš, nie wspominając nawet o Adršpašskim Skalnym Mieście i Teplickich Skałach. Na parking niestety trzeba wrócić tą samą drogą, więc chodzenia i wspinania podczas takiej wycieczki nie zabraknie.
Takie wycieczki to ja lubię. Ostaš miał być takim przerywnikiem na spokojniejszy dzień, a okazał się być hitem wyjazdu. Nie brakuje tu niczego - widoków, fantazyjnych skał, szczelin, wspinania... Jest to rewelacyjne miejsce dla dużych i małych, a ja się zastanawiam, czym jeszcze zaskoczą nas Góry Stołowe...
O, tak...Ostasz i jego labirynty (zarówno górne jak i te poniżej), są naprawdę świetną alternatywą dla mocno przeładowanych turystycznie Adrszpaskich i Teplickjich skał. Bardzo mi się tam podobało, bowiem tamtejsze elementy krajobrazu ciekawie łączą cechy typowej góry stołowej (vide- Szczeliniec), ze skalnymi ostańcami i kanionami, znanymi chociażby z Broumowskich Ścian. To naprawdę mocny punkt na mapie całych Gór Stołowych i chyba każdy miłośnik tamtejszego regionu, znajdzie tam coś dla sienie. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz! :) W pełni się zgadzam - to fantastyczne i mocno niedocenianie miejsce. Ale może to i lepiej - nie ma takich tłumów :)
Usuń