Jak tam klimaty świąteczne? Macie jeszcze siły? To chodźcie w góry, pokażę Wam moje pierwsze w tym sezonie, skromne, ale satysfakcjonujące, spotkanie z zimą na Rogaczu i Magurce.
To był szybki wypad w jeden z dni wolnych od pracy w listopadzie. Miałam bardzo niewiele czasu, więc zdecydowałam się na krótką pętlę po Beskidzie Małym. Zaparkowałam samochód na ulicy Kościelnej w Wilkowicach i ruszyłam zielonym, a następnie czarnym szlakiem w kierunku Rogacza. Początek trasy to dreptanina przez miasto, ale można zobaczyć np. taki ciekawy pomnik poświęcony bohaterom II wojny światowej. Co ciekawe, orzeł nie ma korony.
Czarny szlak wchodzi w boczną uliczkę, a następnie w las. Tu zaczyna się podejście ostro pod górę - jak to w Beskidzie Małym. Na drzewach można zauważyć też malunki szlaku chatkowego. Oznacza to, że zbliżamy się do Chaty na Rogaczu (685 m n.p.m.). Nazwa szczytu pochodzi od znanego w latach 1620-1630 lokalnego rozbójnika, który na tym właśnie wzniesieniu, po pojmaniu, zakończył swój żywot i został pochowany w rejonach szczytu. Niestety po sezonie w tygodniu chata była nieczynna, ale i tak zrobiłam sobie krótką przerwę, aby podziwiać Skrzyczne, które prezentuje się z tego miejsca wyjątkowo malowniczo. Poznałam też sympatycznego brodacza, który popilnował mi kijków, choć muszę przyznać, że był z niego niezły drewniak.
Z chaty czekało mnie już tylko krótkie podejście na szczyt Rogacz (828 m n.p.m.), a następnie do schroniska na Magurce Wilkowickiej (909 m n.p.m.). Tu już poczułam się, jak w domu, bo na Magurce byłam niezliczoną ilość razy, a ostatnio zimą 2022 roku, kiedy to zdobywaliśmy najwyższy szczyt Beskidu Małego - Czupel. Tym razem do schroniska weszłam tylko na moment, bo znacznie bardziej podobały mi się pierwsze bałwaniaste oznaki zimy na zewnątrz. A że czas mnie gonił, to po chwili ruszyłam dalej szlakiem niebiesko-czarnym.
W okolicy rozwidlenia szlaków trafiłam na Jaskinię Wietrzną Dziurę, która jest wąskim, 20-metrowym korytarzem. W jej wnętrzu spotkać można wiele gatunków mchów, a także pająki, ćmy i nietoperze. Jednak to nie jaskinia najbardziej mnie zaskoczyła. Po chwili na leśnej, górskiej drodze minęła mnie... furgonetka InPostu. Na wysokości około 865 m n.p.m.! Ja wiem, że na zboczach Magurki znajdują się domy mieszkalne, ale i tak widok był dla mnie jak nie z tej ziemi.
Ostatni, około 6,5-kilometrowy odcinek trasy, biegł czarnym szlakiem. Było to dość żmudne, ale i relaksujące zejście przez las, który z każdym kolejnym krokiem żegnał się z zimową aurą i dawał się otulić ciepłym promieniom jesiennego słońca. Końcówka wzdłuż drogi była już "na dobitkę", ale jakoś musiałam wrócić do auta. W ten sposób zakończyłam 13-kilometrową pętlę, która, choć była tylko szybkim wypadem, to pomogła mi się oderwać od trudów codzienności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz