Na krótki wypad w góry poleca się Beskid Śląski z licznymi atrakcjami po drodze. Choć, przyznać muszę, atrakcje to dla koneserów: zawalona chata z widokiem, panorama od Kotliny Żywieckiej aż po Tatry, a także położone chyba najwyżej w górach kąpielisko... a raczej to, co z niego zostało. Poznajcie tę niezwykłą historię.
Meszna jest wsią w województwie śląskim, położoną między Szczyrkiem a Bielsko-Białą. Czy byłam tam już kiedyś? Chyba tylko przejazdem. A skoro jeszcze tam nie dotarłam, trzeba było sprawdzić, czy są jakieś ciekawe widoki w okolicy. Zaczęłam od zaparkowania auta pod kościołem, przy którym krzyżują się szlaki żółty i niebieski. Ulicą Sportową podążyłam tym drugim, aby po chwili znaleźć się w uroczej dolinie rzeki Mesznianki. Następnie czarnym szlakiem dotarłam do dużej krzyżówki szlaków, aby iść dalej w górę aż do wierzchołka o nazwie Lanckorona (751 m n.p.m.).
Lanckoronę oraz czerwony szlak, na którym się znalazłam, pamiętam z wycieczki na Klimczok we wrześniu 2020 roku. Jest to dobre miejsce na odpoczynek; znajdują się tu ławki i ołtarz (?) z drewnianą rzeźbą. Następnie czekało mnie jeszcze podejście czerwonym szlakiem, które zapamiętałam jako niezwykle widokowe. Ostatnio podziwiałam obłędną panoramę Beskidu Małego z Jeziorem Żywieckim i Babią Górą w tle. Teraz trochę się rozczarowałam - choinki urosły i przesłoniły większość widoku. Trochę się jednak udało dostrzec w prześwitach.
Na skrzyżowaniu szlaku czerwonego z żółtym znajduje się jedno z moich ulubionych znalezisk w górach. Mało kto wie, że w latach 30. XX wieku dzierżawca schroniska na Klimczoku (wówczas zwanego Klementinenhütte) zbudował na zboczach Magury otwarty basen kąpielowy! Wkrótce obok kąpieliska powstało także drewniane schronisko, które jednak istniało tylko parę lat. Pod koniec II wojny światowej stacjonował w nim Wermacht, a w połowie lutego 1945 obiekt został ostrzelany przez Armię Czerwoną i spłonął. O tej historii przypomina dziś ukryta w zaroślach niecka basenu.
Z krzyżówki szlaków Magura-Kąpielisko wyruszyłam żółtym szlakiem w kierunku Chaty na Groniu. Po ostrym zejściu przez las w końcu doczekałam się widoków! W całej okazałości zaprezentowała się Kotlina Żywiecka, pasmo Beskidu Małego, część Beskidu Śląskiego, ale przede wszystkim Beskid Żywiecki z ośnieżoną Babią Górą i Pilskiem! Ale zaraz, co tam majaczy w oddali, czy to chmury? Nie, to Tatry! Widoczność była tego dnia oszałamiająca. Choć trasa był krótka i mało wymagająca, to poczułam pełną satysfakcję :-)
Zanim doszłam do Chaty na Groniu, trafiłam na uroczą polankę ze zrujnowaną chatką. Jakaś moc przyciąga mnie do opuszczonych budynków i nakazała mi do niej podejść , aby zrobić kilka zdjęć. Nieco niżej znajduje się wspomniana Chata na Groniu - restauracja i pensjonat, w której można przybić pieczątkę oraz się posilić. Niestety czas mnie już dość mocno gonił, więc znanym mi już żółtym szlakiem dotarłam wzdłuż Mesznianki do kościoła i samochodu.
Krótkie wypady też mają swój urok. Taka Meszna pewnie nigdy nie przykułaby mojej uwagi, gdyby nie chęć zobaczenia czegoś nowego w krótkim czasie. Miałam szczęście do zrujnowanych obiektów - dawne schronisko z basenem, drewniana chatka... Jest w tym kontraście ruiny z górską panoramą coś romantycznego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz