Tym razem na Baranią Górę postanowiłam wybrać się niebieskim szlakiem przez Dolinę Białej Wisełki, czyli drogą, którą nie szłam chyba od... 2013 roku. Tak wiele chodzę po Beskidzie Śląskim, że ciężko mi znaleźć coś nieznanego, ale powroty po latach sprawiają, że odkrywam te góry na nowo. Zapraszam na widokową pętlę przez Magurkę Wiślańską i Cienków.
Zwykle chodzę po górach z córką, ale potrzebuję też czasem wyskoczyć gdzieś sama. Niemal 20-kilometrowa pętla z Baranią Górą nadawała się na taką wycieczkę idealnie. Samochód zostawiłam na parkingu w Wiśle-Czarnem, tuż przed Doliną Białej Wisełki. Pierwsze kilometry niebieskiego szlaku ciągną się w nieskończoność po asfalcie, ale są też takiej nawierzchni plusy - idzie się szybko, dużo szybciej niż pokazuje czasówka. Ciekawiej robi się, gdy szlak zaczyna mocniej odbijać w górę. Na potoku tworzą się malownicze kaskady o wysokości 0,5 - 1 metra i są to najwyższe wodospady w Beskidzie Śląskim. W 1987 roku nazwano je Kaskadami Rodła, aby uczcić 65. rocznicę powstania Związku Polaków w Niemczech.
Szlak niebieski prowadzi na sam szczyt Baraniej Góry i z czasem robi się nie tylko coraz mocniej nachylony, ale też coraz bardziej widokowy! To prawdziwy przedsmak tego, co na turystów czeka na szczycie. Barania Góra jest kopulastym szczytem o wysokości 1215 m n.p.m., a z jej zachodnich stoków wypływają źródła Wisły. Wierzchołek jest znakomitym punktem widokowym dzięki wieży widokowej. Bez trudu dostrzeżecie szczyty Beskidu Śląskiego, Małego, Makowskiego czy Żywieckiego z Babią Górą, a także Tatry, Góry Choczańskie, Małą Fatrę, Góry Strażowskie, Jaworniki i Beskid Śląsko-Morawski. Jednym słowem - mamy tu panoramę na trzy kraje: Polskę, Czechy i Słowację.
W przeciwieństwie do większości turystów, którzy zmierzali do schroniska na Przysłopie pod Baranią Górą, ja obrałam kierunek przeciwny. Czerwono-zielony szlak zaprowadził mnie wprost na Magurkę Wiślańską (1140 m n.p.m.), która kojarzy mi się z wielkanocnym wypadem niemal dekadę temu. Opady śniegu wówczas były tak duże, że przecieraliśmy szlak na Baranią Górę, idąc z Węgierskiej Górki. Tym razem obeszło się bez ekstremalnych zimowych warunków, za to mogłam nacieszyć się pięknymi widokami.
Kolejnym szczytem na mojej drodze był Gawlasi (1077 m n.p.m.), na którym moje nogi stanęły po raz pierwszy - a jednak są jeszcze miejsca w Beskidach, w których mnie nie było. Gdybym poszła dalej prosto, trafiłabym na Malinowską Skałę, a następnie na Skrzyczne, idąc jednym z najpiękniejszych szlaków w tych górach. Tym razem jednak podziwiałam grań z daleka - a było co podziwiać - zauroczyło mnie także widoczne w oddali Jezioro Żywieckie oraz ostatnie spojrzenie na Baranią Górę, którą zostawiłam za plecami. Zmieniłam szlak zielony na żółty i poszłam w kierunku Cienkowa.
Cienków jest długim na ok. 8 km grzbietem górskim, który dzieli się na Cienków Wyszni (957 m n.p.m.), Cienków Postrzedni (867 m n.p.m.) i Cienków (720 m n.p.m.). W okolicy najwyższego wierzchołka znajduje się Chatka na Wyśnim, w której można coś przekąsić i przybić pieczątkę. Sam Cienków zyskał dość sporą popularność za sprawą wyciągu oraz punktu widokowego w osadzie o tej samej nazwie. Większość turystów dociera tylko w okolice Rancza Cienków, do którego można nawet dojechać autem. Przewrotnie, mnie już tam się podchodzić nie chciało, bo byłam już zmęczona i zbliżał się zmrok, więc podziwiając z oddali prezydencki "zameczek" wróciłam prosto do auta.
W ten sposób zakończyła się moja samotna pętla przez Baranią Górę i Cienków, która była przyjemną i satysfakcjonującą wędrówką. Miałam wiele szczęścia, bo widoki były wspaniałe, a krążący po okolicy deszcz omijał szlaki, którymi podążałam. Beskid Śląski niezmiennie ma w sobie wiele uroku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz