poniedziałek, 29 lipca 2024
Kolej Doliny Bobru. Kolejowy spacer o zapachu poziomek
czwartek, 18 lipca 2024
Szrenica, Śnieżne Kotły i schronisko pod Łabskim Szczytem. Tylko my i Karkonosze
Od dawna marzyłam o tym, aby pokazać Młodej jedno z moich ulubionych miejsc w Karkonoszach, czyli Śnieżne Kotły. Kiedy wreszcie nadarzyła się okazja, to uciekaliśmy w góry przed upałem, przeczekiwaliśmy burzę w schronisku, ale do polodowcowych kotłów dotarliśmy! A ja pierwszy raz widziałam latem puste szlaki w Karkonoszach.
W wybrany przez nas dzień pogoda dawała mocno popalić wysokimi temperaturami. Mimo tego bardzo chcieliśmy się wybrać w Karkonosze, ale podejście na Szrenicę to byłaby męczarnia, zwłaszcza dla dziecka. Mówi się trudno - trzeba było realnie ocenić sytuację, schować ambicje do kieszeni i podjechać na Szrenicę wyciągiem. Dla Natalii była to dodatkowa atrakcja, a nam odpadło to paskudne podejście.
Ze schroniska na Szrenicy skierowaliśmy się granią w stronę Śnieżki. Uwielbiam ten szlak, wiele razy już pokonywałam go w obie strony, w całości i fragmentami, a mimo to nadal mi się nie nudzi. Natomiast pierwszy raz widziałam, aby w letni słoneczny dzień prawie w ogóle nie było turystów. Na górze upał nieco mniej dawał popalić, ale nadal było ciepło i duszno. Wiele osób mogło to zniechęcić; zwłaszcza że szliśmy też już dość późną porą.
Ze Śnieżnych Kotłów skierowaliśmy się żwawym krokiem do Schroniska pod Łabskim Szczytem. Żółty szlak trawersuje zbocze, dając widoki na Szrenicę i Łabski Kocioł oraz stację przekaźnikową z drugiej strony. Schronisko pod Łabskim Szczytem należy do najstarszych w Karkonoszach. Powstało w czasie wojny 30-letniej (1618-1648) jako jedna z pierwszych bud pasterskich, która dawała jednocześnie schronienie wędrowcom. Nam także zapewniło schronienie, bowiem na zewnątrz rozpętała się potężna burza z gradem!
Po ustaniu nawałnicy zebraliśmy się do zejścia. Mieliśmy do przejścia jeszcze około pięciu kilometrów, ale na szczęście zaczęło się przejaśniać. Żółtym i zielonym szlakiem doszliśmy do pośredniej stacji wyciągu, a tuż za nią skręciliśmy w ścieżkę wiodącą stokiem narciarskim na sam dół. Wędrówka tego dnia była nieco ryzykowna, ale też pełna przygód. Mimo wszystko okazała się być bardzo udana.
Tunel pod Przełęczą Kowarską. Wędrówka nieczynną linią kolejową
Uwielbiam zapach starych podkładów kolejowych, chrzęst tłucznia pod butami oraz przyjemny chłód tuneli wydrążonych w zboczach gór. Kolej od zawsze mnie przyciągała i fascynowała, a w połączeniu z tajemniczą aurą dolnośląskiej historii stanowi dla mnie kombinację idealną. Na Przełęczy Kowarskiej znalazłam to wszystko.
Linia kolejowa nr 308 (Kamienna Góra – Jelenia Góra) budowana była etapami pod koniec XIX i na początku XX wieku. Jej usytuowanie w górzystym terenie rodziło wiele trudności, więc poprowadzono ją krętym szlakiem oraz zbudowano tunel pod Przełęczą Kowarską (727 m n.p.m.). 5 czerwca 1905 na trasę wyjechały pierwsze pociągi do Kamiennej Góry. W 1945 roku zdemontowano infrastrukturę energetyczną (trakcję) i wywieziono ją do Związku Radzieckiego; od tego czasu trasa przejezdna była tylko dla spalinowozów i parowozów. Ruch pasażerski zamknięto na odcinku od Kamiennej Góry do Mysłakowic w 1986 roku; a w 2000 roku dojechał ostatni pociąg do Karpacza przez Mysłakowice. 1 stycznia 2007 ustał całkowicie ruch pociągów towarowych.
Był upalny, słoneczny dzień. Zaparkowaliśmy auto w rejonie Przełęczy Kowarskiej i wyruszyliśmy w kierunku nieczynnej trasy kolejowej. Po przejściu przez łąkę oraz przeskoczeniu strumienia zauważyłam widoczny ślad w ziemi oraz wystające z niego tory. Skierowaliśmy się w stronę tunelu, podziwiając wspaniałe widoki podnóża Karkonoszy. Gdy dotarliśmy do tunelu, uderzył nas przyjemny chłód. W ruch poszły kurtki i bluzy, a na głowach znalazły się czołówki. Byliśmy gotowi do przejścia mierzącego ponad kilometr, jednego z najdłuższych tuneli kolejowych w Polsce.
W środku było całkowicie ciemno, zimno, a wilgotność powietrza była bardzo wysoka. Cały tunel był okopcony - w końcu poruszały się nim parowozy - a jaśniejszym odcieniem cegły wyróżniały się jedynie mijane wnęki ucieczkowe. Sam moment wejścia do tunelu był nieco niepokojący, gdyż ze względu na skręt nie było widać świetlnego punktu po drugiej stronie. Takiego wrażenia nie dał nam nawet najdłuższy w Polsce, bo ponad 1,5-kilometrowy, tunel pod Małym Wołowcem. W połowie tunelu ze ściany wypływała woda niczym ze źródła. Gdy dotarliśmy do wlotu tunelu od strony Ogorzelca, przywitała nas burza. To niesamowite, jak bardzo odcięty od świata jest człowiek, gdy znajdzie się we wnętrzu góry. Wróciliśmy tą samą drogą i wówczas na Przełęczy Kowarskiej deszcz ustawał i znów wychodziło słońce.
Wracając, zatrzymaliśmy się jeszcze w Kowarach na ulicy Wiejskiej przy 60-metrowym moście kolejowym. Zbudowano go w latach 1903-1904, a obecnie jest nieczynny, podobnie jak cała linia kolejowa. Mimo tego kamienna konstrukcja robi niesamowite wrażenie.
Co dalej z Tunelem? Wnętrze jakiś czas temu zostało uporządkowane; trasa kolejowa z Jeleniej Góry do Kowar i dalej do Karpacza już wkrótce ma znów być przejezdna. Istnieją plany na uruchomienia również odcinka przez tunel pod Przełęczą Kowarską, ale koszty rewitalizacji samego tunelu oszacowano na 20 milionów złotych. Czy na malowniczą linię kolejową nr 308 wrócą pociągi?