poniedziałek, 2 września 2024

Mędralowa i Babia Góra ze Słowacji. 37 kilometrów na 37 urodziny

W tym roku, podobnie jak w poprzednim, postanowiłam z okazji moich urodzin przejść po górach tyle kilometrów, ile kończyłam lat. Wybrałam wymagającą kondycyjnie trasę przez Głuchaczki, Mędralową i Babią Górę. Było uciekanie przed burzą, zachmurzona Babia i, oczywiście, podejście moją ulubioną Percią Akademików. Zapraszam na urodzinową wędrówkę!

Zazwyczaj, gdy ktoś wybiera się na Babią Górę od strony Słowacji, zostawia auto na parkingu w Slanej Vodzie. Ja wymyśliłam inną trasę, która ułożyła się w pętlę liczącą 37 kilometrów. Z miejscowości Oravska Polhora można dojechać do przysiółka Pila i przed samym szlabanem zostawić samochód. Znajdujemy się wtedy na żółtym szlaku. W dniu rozpoczęcia wycieczki pogoda nie dopisywała - od rana było deszczowo, a w oddali słychać było grzmoty. Po przeczekaniu największego deszczu udało się wyjść z auta i ruszyć szlakiem i przecinką przez las w kierunku drogi granicznej, oznaczonej kolorem czerwonym. 

Pamiętam ten szlak. Szłam nim, bagatela, 16 lat wcześniej i kojarzy mi się on z ostrymi podejściami, zejściami i kolejnymi podejściami... Przyznam, że nic się nie zmieniło w mojej percepcji. Już pierwszy szczyt - Jaworzyna (1048 m n.p.m.) dał mi popalić. Ot, upierdliwe, długie podejście po kamieniach. Z Jaworzyny zeszliśmy na Gluchaczki (830 m n.p.m.); taką nazwę nosi przysiółek, przełęcz oraz baza namiotowa, która tu działa w sezonie. W bazie zostaliśmy ciepło przyjęci, napiliśmy się kawy i zjedliśmy pyszne ciasto. Zrobiło się tak miło, że ciężko było się ruszyć, ale zostało jeszcze trochę kilometrów do zrobienia.  


Kolejne było podejście na Mędralową (1169 m n.p.m.). Co tu dużo pisać - ostro pod górę po niestabilnych kamieniach. Na szczęście pogoda się ustabilizowała i zamiast deszczu i grzmotów zrobiło się duszno i upalnie. Mędralowa ma dwa wierzchołki (zachodni i wschodni) znajdujące się w odległości około 500 m od siebie, a między nimi znajduje się Hala Mędralowa z widokiem na Babia Górę i Jałowiec. Ciekawostka jest taka, że do 1564 roku na Mędralowej schodziły się granice Węgier, Polski i ziem śląskich, a w czasie II wojny światowej granice Generalnego Gubernatorstwa, III Rzeszy i Słowacji. Sam szczyt jest też wyjątkowy dlatego, że według podziału J. Kondrackiego jest najwyższym wzniesieniem Beskidu Makowskiego; jednak Korona Gór Polski została określona według innego podziału i dlatego Mędralowa nie znalazła się w wykazie szczytów do KGP.



Pozostała część trasy tego dnia była dość monotonna i biegła głównie przez las pozbawiony widoków. Najpierw konkretne zejście do Przełęczy Jałowieckiej (998 m n.p.m.), następnie dreptanie do Żywieckich Rozstajów oraz wejście na teren Babiogórskiego Parku Narodowego. Pogoda znowu się zepsuła i zaczęło ostro grzmieć, więc zamiast podążać na Małą Babią Górę, skierowaliśmy się prosto do schroniska na Markowych Szczawinach. Szczęśliwie udało się zdążyć przed burzą. Licznik pokazał równe 19 kilometrów.




Po nocy w schronisku i obfitym śniadaniu (trzeba było uzupełnić zapas energii) wyruszyliśmy żółtym szlakiem na Babią Górę. Tym kolorem jest oznaczony najtrudniejsza, ale i najciekawsza ścieżka prowadząca na "Królową Beskidu Żywieckiego". Mowa oczywiście o Perci Akademików, czyli szlaku, który prowadzi częściowo po skałach. Został on zabezpieczony drabinkami i łańcuchami. Aby do nich dotrzeć, trzeba najpierw pokonać niekończące się kamienne stopnie, ale już przy pierwszym łańcuchu robi się ciekawiej. Bardzo lubię ten szlak i chętnie na niego wracam. 




Oto i ona - Babia Góra, Królowa Beskidów, Diablak. 1725 metrów n.p.m. Szczyt zaliczany do Korony Gór Polski oraz Korony Gór Słowacji. Góra niełatwa, kapryśna i absolutnie magnetyzująca. Na moje urodziny postanowiła zaszczycić mnie widokami tylko na stronę polską, bowiem całą część słowacką spowijały chmury. No trudno, na Tatry popatrzę innym razem. Choć byłam na Babiej Górze wiele razy, to dopiero teraz zwróciłam uwagę na napisy wyryte w kamieniach. Na szczycie znajduje się tablica upamiętniająca Józefa Piłsudskiego i oraz bitwę Piłsudczyków pod Limanową. Na innych kamieniach zauważyłam wyryte nazwiska oraz daty zdobycia szczytu przez turystów: 1928, 1942, 1951. 



Z Babiej Góry zeszliśmy do Przełęczy Brona (1408 m n.p.m.), podziwiając panoramę Małej Babiej Góry oraz dobrze widoczną z tej perspektywy Perć Akademików. Z przełęczy można podążyć czerwonym szlakiem do schroniska lub kontynuować wycieczkę na Małą Babią Górę (1517 m n.p.m.).  Wybraliśmy tę drugą opcję. Na szczęście, w porównaniu  z jej większą sąsiadką, Mała Babia naprawdę jest mała i podejście nie nastręcza żadnych trudności. 


Na szczycie obraliśmy szlak czerwony i rozpoczęliśmy długie i żmudne schodzenie na Słowacką stronę. Dość szybko weszliśmy w las pozbawiony widoków. Ich brak wynagradzała nam cisza i całkowity brak ludzi na szlaku. Następnie skierowaliśmy się na szlak niebieski przez Kohutovą Dolinę i dreptaliśmy cierpliwie do auta. Ten ostatni fragment po asfalcie był już mocno dobijający i wyczerpujący, ale trzeba było wrócić. Na koniec krótki fragment żółtym szlakiem i... koniec! 18 kilometrów - udało się. 


W ciągu dwóch dni przeszłam 37 kilometrów na 37 urodziny. Nie była to łatwa wycieczka ze względu na dużą ilość podejść, ale wiedziałam, na co się piszę. Chyba chciałam sobie udowodnić, że wciąż "mam tę moc"; że po bardzo ciężkim roku wracam w góry nie tylko starsza, ale i silniejsza. 




















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz