Wierzcie lub nie, ale Wielki Chocz poprzedniego dnia tak nam dał popalić, że potrzebowaliśmy jakiejś niewymagającej wycieczki. Szybkie spojrzenie na mapę okolicy i mam! Szczyt do Korony Gór Słowacji, hala z widokiem na największe pasma górskie naszych południowych sąsiadów i - co kluczowe - możliwość wjechania wyciągiem! Nie była to wyprawa na Mount Everest, a przyjemna wycieczka na leniwą niedzielę.
Minčol mierzący 1394 m n.p.m. jest najwyższym szczytem w grupie górskiej Magury Orawskiej na Słowacji. Najłatwiej na niego dotrzeć przez ośrodek narciarski Kubínska hoľa (Kubińska Hala), wznosi się w centralnej części głównego grzbietu pasma. Zimą można tu poszusować po białym puchu, a latem zamienia się on w centrum górskiej turystyki rowerowej i pieszej. Po Wielkim Choczu nie mieliśmy siły wdrapywać się na kolejną górę, więc skorzystaliśmy z wyciągów, szybko znajdując się przy górnej stacji kolejki.
Tu właściwie moglibyśmy zakończyć wycieczkę. Kubínska hoľa (1346 m n.p.m.) jest drugim co do wysokości szczytem całej grupy górskiej Magury Orawskiej i zarazem obłędnym punktem widokowym. Zobaczyliśmy panoramę największych masywów górskich Słowacji: Wielką i Małą Fatrę, Góry Choczańskie, Tatry Niżne, Tatry Wysokie i Zachodnie. W dolinie odznaczał się Dolný Kubín, który jest największym miastem w okolicy i który był naszą bazą wypadową podczas tamtego weekendu.
Z hali skierowaliśmy się czerwonym szlakiem na Minčol, po drodze mijając maszt telekomunikacyjny oraz potężny radar meteorologiczny należący do Słowackiego Instytutu Hydrometeorologicznego (SHMÚ). Sam szczyt nie jest zbyt charakterystyczny - znajdziemy na nim jedynie tabliczkę z oznaczeniem szlaku. Natomiast jego okolica jest bujnie porośnięta krzakami jagód, które latem dosłownie uginają się od ilości owoców.
Z Minčola udaliśmy się na Sedlo Kubínska hoľa (Przełęcz Kubińska Hala), po drodze przechodząc przez kolejną polanę, tym razem z widokiem także na północ. Szybko rozpoznałam znajome kształty - Pilsko i Babią Górę. Zejście żółtym szlakiem było ciekawym doświadczeniem - dawno nie szłam tak stromym szlakiem. Doszliśmy do jedynego schroniska Magury Orawskiej - Chaty na Kubínskej holi - które jednak okazało się być zamknięte z powodu remontu.
Kontynuowaliśmy wędrówkę zielonym szlakiem aż do samego dołu, po drodze robiąc przerwę na obiad przy pośredniej stacji kolejki. Znamienne jest to, że w całym wielkim kompleksie, nigdzie nie można było przybić pieczątki do książeczki. Udało się dopiero w drodze powrotnej w jednym z pensjonatów. Na szczęście nie była to wymagająca wędrówka, dzięki czemu nasze choczańskie zakwasy nie dały nam aż tak bardzo popalić. Kubínska hoľa była zupełnie nieplanowana, lecz mimo to okazała się bardzo fajnym zaskoczeniem podczas tego wyjazdu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz